- Strona główna
- » Duchowe
- » Słowiańska Spuścizna
- » Poganie
Poganie
Re: Poganie
Wprowadzanie chrześcijaństwa zawsze spotykało się z oporem ludności, która posiadała własne wierzenia i kulturę, a dla której ta nowa religia była zwyczajnie obca, niezrozumiała oraz kojarzona albo z germańskim (jak u Połabian i Polaków), albo bizantyjskim (w przypadku Rusów i Bułgarów) zagrożeniem.
Oczywiście w wielu przypadkach, przynajmniej początkowo, traktowano chrześcijaństwo z tolerancją typową dla większości pogańskich religii, czasem nawet swoistym poczuciem humoru, czego idealnym przykładem byli Łotysze – chrystianizowani przez obie strony (prawosławny Nowogród i Germanów), grzecznie słuchali misjonarzy a nawet z dużą chęcią przyjmowali chrzest, ponieważ nowo ochrzczeni otrzymywali zwykle podarki (np. cenne tkaniny). Efekt był taki, że niektórzy Łotysze byli chrzczeni wielokrotnie, co zupełnie nie przeszkadzało im w praktykowaniu własnych wierzeń …
Efektem tego było praktykowanie „dwuwiary” – oficjalnie i na pokaz chrześcijaństwa, natomiast w zaciszu domowym, czy też w pogańskich chramach, wiary swoich przodków. Dzięki temu wielu zwyczajów i świat pogańskich nie udało się wykorzenić, mimo iż próbowano, i występują one, nawet po swoimi starymi nazwami, do dnia dzisiejszego. Doskonałym przykładem jest Wielka Noc, Zielone Świątki, czy Noc Świętojańska.
Na bliższych nam terenach także czasami było ciekawie. Biskup Thietmar opisał w jaki sposób zachowywali się chrystianizowani Słowianie w diecezji merseburskiej. Gdy kazano im klepać niezrozumiałe modlitwy, ci często złośliwie przekręcali słowa, zamieniając np. „Kyrie eleison” na „Ukrivolsa” …
Jednak proces chrystianizacji zwykle charakteryzowało nieludzkie okrucieństwo i skrajny wyzysk. To dlatego właśnie ludność Połabia, którą wydziedziczano i zamieniano w niewolników (sprzedawanych następnie do Rzeszy) wywołała w 983 roku wyjątkowo krwawe powstanie pod dowództwem Mściwoja, następnie jego syna Mścisława, podczas którego znienawidzone duchowieństwo bezlitośnie wyrżnięto a kościoły zniszczono do samych fundamentów.
Obodrzyce mieli jeszcze jeden wybuch pogaństwa – gdy za sprawa Gotszalka, gorliwego chrześcijanina (Goddescalcus – sługa boży) ponownie zaczęto wprowadzać na ich terenach chrześcijaństwo, doszło do kolejnej krwawej reakcji w 1066 roku, pod wodzą Błusa. Armie Sasów i Duńczyków zostały przegnane, kościoły ponownie zniszczone, a Obodrzyce nawet najechali na saskie ziemie, niszcząc (ponownie!) Hamburg. To wtedy też schwytano i zamordowano biskupa meklemburskiego, Jana ze Szkocji, a jego głowę złożono w chramie w Radagoszczy.
W Szwecji znane jest powstanie Swena Ofiarnika (Swena Blota) które w 1070 roku doprowadziło nawet do obalenia króla Halstena i zniszczenia biskupstw. Za panowania Swena kraj stał się z powrotem pogański i tylko śmierć władcy spowodowała, że rozpoczęto ponownie proces chrystianizacji.
Brutalne wprowadzanie chrześcijaństwa przez czeskich Przemyślidów również spotkało się z pogańską reakcją, na czele której stanęła wdowa po Wratysławie I, sławna Drogomira (Drahomira). Pogańska księżniczka (nie dała się nawrócić) okazała się godna swojego smoczego imienia i pod jej dowództwem niszczono kościoły oraz wypędzano z kraju duchowieństwo.
Podobnie było w Wielkiej Bułgarii, gdy książę Włodzimierz (objął tron w 889r.) okazał się zdecydowanym przeciwnikiem polityki wewnętrznej swego ojca (Borysa) i zwolennikiem wierzeń i tradycji pogańskich Protobułgarów. Natomiast gdy po śmierci Symeona Wielkiego tron objął car Piotr (927-969), ślepo posłuszny duchowieństwu greckiemu, którego szczodre obdarowywanie doprowadziło wielu Bułgarów do ruiny i życia w charakterze ludności zależnej, tzw. z grecka klirików (ludzi kościoła) i parików (chłopów niewolnych), wtedy także doszło do reakcji, tak pogańskich, jak i do zaktywizowania się ruchu bogomiłów.
Także na Rusi reakcje pogańskie i bunty antyfeudalne (zdarzające się nawet w XIII wieku) były czymś absolutnie normalnym.
Nawet Sasi, formalnie chrześcijańscy od czasów Karola Wielkiego, często praktykowali swe obrządki, o czym wspomina Helmold w „Kronice Słowian”.
Zatem trudno się dziwić, że i Polska doczekała się własnych reakcji pogańskich. Jeśli wierzyć Długoszowi, już w 1022 roku wybuchła u nas „straszliwa zawierucha” (co potwierdził czeski Kosmas). Jednak prawdziwy bunt antychrześcijański datuje się na lata 30-te XI wieku. Powodem nie była jedynie obca, niezrozumiała (i kojarzona z germanizmem) religia. Tak naprawdę to duchowieństwo, a raczej jego nienasycona chciwość, była tego najważniejszą przyczyną. Dziesięcina, która już od wieków była świętym oszustwem (nawet przed prawodawstwem karolińskim) dawała duchowieństwu nie tylko dochody, ale też ogromną władzę, dzięki której mogło ono wszystkich krnąbrnych poddanych po prostu zamienić w niewolników.
Warto powtórzyć słowa Szczecinian (bo są naprawdę ponadczasowe), które przekazali oni spowiednikowi Władysława Hermana, biskupowi Ottonowi Mistelbachowi:
„U was, chrześcijan, pełno jest łotrów i złodziei; u was ucina się ludziom ręce i nogi, wyłupuje oczy, torturuje w więzieniach; u nas, pogan, tego wszystkiego nie ma, toteż nie chcemy takiej religii! U was księża dziesięciny biorą, nasi kapłani zaś utrzymują się, jak my wszyscy, pracą własnych rąk”.
Około 1034 roku „wybuchł w ziemi Lachów bunt, powstali chłopi i pozabijali swoich biskupów …”. „Rzucili się na swoich panów i sięgnęli po władzę … . „Przeciw biskupom i kapłanom bożym rozpoczęli bunt i jednych mieczem, drugich kamieniami pomordowali”. Tak można przeczytać w kronikach Galla Anonima i kronikach ruskich Nestora. Arcybiskupstwo w Gnieźnie, biskupstwa w Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu nie przetrwały tej burzy. Klasztory upadły a w opustoszałych kościołach „dzikie zwierzęta założyły swoje legowiska”.
W okrucieństwie podczas chrystianizacji przodowali zawsze duchowni. Aleksander Świętochowski dość słusznie zauważa, że: „Kler podtrzymywał niewole i ją rozszerzał, zaprawiony do okrucieństwa w przymusowym nawracaniu pogan. Nie cofał się nawet przed fałszowaniem przywilejów”. Akurat tu nie ma nic dziwnego – fałszerstwa przecież można uznać za znak rozpoznawczy instytucji kościelnych.
„Bolko Mieszkowic przeklęty niechaj będzie w tym i przyszłym żywocie, wraz ze wszystkimi, co mu pomoc i radę dawali … Nawet imię jego niechaj sczeźnie z ludzkiej pamięci po wsze czasy. Anatema sit! Amen”.
Te słowa włożył w usta arcybiskupa Stefana Karol Bunsch („Bezkrólewie”). Odnoszą się one do jednej z najbardziej tajemniczych postaci w polskiej historii – Bolka Mieszkowica (zwanego tez Zapomnianym), pierworodnego syna Mieszka II i Słowianki (Dobrawy?) Po dziś dzień kwestia istnienia księcia Bolka, który miał stanąć na czele reakcji pogańskiej, wywołuje zażarte dyskusje.
Według Galla to właśnie ów arcybiskup Stefan kierował pacyfikacją kraju. W wyniku jego działalności „Polska stała się jedną wielką pustynią, bezludnym opuszczonym pustkowiem, cmentarzyskiem ruin i zgliszcz”.
W kościelnej historii (zwykle pisanej pod kątem potrzeb wiary:), nie brakuje tego typu sztuczek – np. z Władysława Laskonogiego, który był znany z pogańskich skłonności, próbowano zrobić gwałciciela mniszek, nie patrząc zupełnie na jego mocno już podeszły wiek. Jednak Bolka Mieszkowica wymazano z historii, co wtedy było jeszcze wyjątkowe. Wymazywanie z pamięci (i kart historii) będzie święcić triumfy dopiero później, i zwykle w przypadku prostych ludzi (chodzi np. o palenie akt procesowych skazanych na śmierć czarownic).
Na koniec jeszcze jedna kwestia, wielokrotnie przemilczana. Często zdarzało się, np. na Połabiu, że do pogańskich reakcji przyłączali się chrześcijanie, nawet koloniści niemieccy! Oni doskonale wiedzieli, że w pogańskiej wierze żyje się po prostu lepiej. Podatki niższe a wolność znacznie większa. Pogańscy kapłani nigdy też nie odznaczali się tak nienasyconą chciwością jak chrześcijańscy.
Źródło:
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
Re: Poganie
Słowiańskie wystąpienia antykościelne [1]
Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Ekspansja chrześcijaństwa na Słowiańszczyznę w IX-XI wieku musiała prowadzić nieuchronnie do zniszczenia wszelkich rodzimych wierzeń, jakie dotąd wytworzyła i jakimi żyła. Chrześcijaństwo triumfujące nie toleruje współistnienia religii, wierzeń i bogów. Zrazu spotkało się to ze zdziwieniem tolerancyjnego politeizmu. Kiedy jednak zrozumiano, że jedyny rodzaj stosunków na jaki skazuje chrześcijaństwo jest śmiertelną walką, przywiązani do „religii ojców", czyli po prostu do tradycji i swoistego kręgosłupa ideowo-kulturowego, podjęli walkę.
Nie ulega wątpliwości, że opór przeciw chrześcijaństwu wśród Słowian był poważny. Biskup Thietmar przekazuje nam przykładowo, jak wyglądał opór w diecezji marseburskiej, jak podaje „najspokojniejszej" w regionie. Otóż chrystianizowani tam Słowianie, którym kazano klepać niezrozumiałe im modlitwy (jak Kyrie eleison), drwili sobie zmieniając słowa: "Aby łatwiej nauczać powierzone swej pieczy owieczki, biskup Bozo spisał słowo Boże w języku słowiańskim i polecił im śpiewać Kyrie eleison, wskazując na wielki płynący stąd pożytek. Ci nierozumni Słowianie — zżyma się biskup — jednak przekręcili te słowa gwoli szyderstwa na pozbawione sensu ukrivolsa" (II,36).
W tym czasie w diecezjach mniej spokojnych rodzimowiercy dysponowali zdecydowanie mniejszą skłonnością do żartów. Thietmar opisuje nieco dalej wielkie powstanie słowiańskie ludów niedawno nawróconych na chrześcijaństwo, które miało wybuchnąć w 983 r. na północy Połabia. Oddajmy głos biskupowi: "Zaczęła się ta zbrodnia 29 czerwca od wyrżnięcia załogi w Hobolinie i zniszczenia tamtejszej katedry. W trzy dni potem zjednoczone siły Słowian napadły, w chwili gdy dzwoniono na jutrznię, na katedrę brenneńską… Jej… pasterz Folkmer uratował się na czas ucieczką, jej zaś obrońca Teodoryk wraz z rycerstwem ledwie uszli tegoż dnia przed wrogiem. Duchowieństwo tamtejsze dostało się do niewoli, Dodilo zaś, drugi pasterz tego biskupstwa, który, uduszony przez swoich, leżał od trzech lat w grobie, został zeń wyrzucony. Te chciwe psy obrabowały go z szat pontyfikalnych, które na równi z ciałem nie uległy dotąd najmniejszemu zepsuciu, a następnie rzuciły go bez żadnego szacunku z powrotem do trumny. Cały skarb kościelny został rozgrabiony i wiele krwi się polało w sposób pożałowania godny. Zamiast Chrystusowi i jego zacnemu rybakowi Piotrowi zaczęto oddawać cześć różnym bożkom z diabelskiej herezji poczętym i tę żałosną zmianę pochwalali nie tylko poganie, lecz także chrześcijanie… Po tych wypadkach Słowianie zniszczyli klasztor św. Wawrzyńca w mieście Kalbe, a następnie ścigali naszych uciekających jak pierzchliwe jelenie. Nasze bowiem grzechy przydawały nam strachu, a im męstwa".
O tym jaki był wymiar tej chrystianizacji świadczy łatwość z jaką chrześcijanie z tych terenów zamienili narzucany im monoteizm na "bożki, z diabelskiej herezji poczęte". Skoro co do tych bożków zgadzali się zarówno tamtejsi "poganie" jak i chrześcijanie, musiał to być jakiś twór synkretyczny, może jakieś bóstwa wykreowane z wpływem wierzeń chrześcijańskich?
Warto dodać na marginesie, że już od czasów papieża Grzegorza I (590-604) Kościół przyjął politykę eksterminacji rodzimych wierzeń, która sprzyjała mieszaniu się różnych elementów i wchłanianiu niektórych zwyczajów i wierzeń „pogańskich" przez Kościół. Dla skuteczniejszego wytępiania pamięci o dawnych kultach papież ten zalecał budowę kościołów chrześcijańskich w tych samych miejscach co dawne świątynie „pogańskie".
Stale zwraca uwagę pogardliwe odnoszenie się do Słowian u Thietmara, którzy tak czy inaczej są kimś pośledniejszym niż Niemcy. Z kolegi Słowianin- niechrześcijanin to dla Thietmara „pies", „głupek" itp. Kościół od samego początku umacniał system niewolniczy tam gdzie on występował. Dodał do niego jedynie zróżnicowanie w traktowaniu niewolników wyznania chrześcijańskiego i „niewiernych", wprowadził też obostrzenia w sprzedawaniu w niewolę ludzi względem ich wyznania. O niewolnikach na służbie Kościoła w opisywanym okresie Kronika Thietmara wspomina na końcu Ks. VI, przy okazji wychwalania króla Henryka za jego dary na rzecz diecezji marseburskiej: "król Henryk wzbogacił nasz kościół licznymi użytecznymi darami, w szczególności aparatem do odprawiania nabożeństw; poza tym z każdej włości, jaką posiadał w Turyngii i Saksonii, dał nam po dwóch niewolników".
Ponieważ dalsza część walk z 983 r. miała się zakończyć pomyślnie dla wojsk chrześcijańsko-biskupich, zatem Thietmar opisuje to w kategoriach walki bogów: "Gdy już wszystkie miasta i wsie aż do rzeki zwane Tongera padły ofiarą niszczycielskiego ognia i rabunku, nadciągnęło od strony Słowian więcej niż trzydzieści pieszych i konnych oddziałów, które z pomocą swoich bożków i przy dźwięku poprzedzających je trąb wojennych nie zawahały się przed spustoszeniem reszty, same nie ponosząc przy tym żadnej straty. Nie uszło to uwagi naszych. Zebrali się razem z innymi biskupi Gizyler i Hildiward, margrabia Teodoryk oraz grafowie Rykdag, Hodo, Binizo, Fryderyk, Dudo i mój ojciec Zygfryd. W sobotę o świcie wysłuchali wszyscy mszy św. i skrzepili ciało i duszę świętym sakramentem, po czym rzuciwszy się z ufnością na idących ku nim nieprzyjaciół, rozgromili ich tak, że tylko garstka ich zdołała uciec na sąsiednie wzgórze. Zwycięzcy chwalili Boga, cuda sprawiającego we wszystkich dziełach swoich" (III,17-19).
Po tym pamiętnym powstaniu roku 983 co jakiś czas wybuchały kolejne powstania słowiańskie. W tłumieniu powstania z 997 r. wyróżnił się bohaterstwem biskup Ramward. Oddajmy znów głos Thietmarowi: "Na wieść o buncie Słowian [cesarz] wyruszył do kraju Stodoran, który nazywa się także krajem Hobolan i spalił go oraz złupił doszczętnie, po czym jako zwycięzca powrócił do Magdeburga. Z powodu tej wyprawy nieprzyjaciele urządzili wielki najazd na Bardangun, lecz zostali przez naszych odparci. W bitwie tej brał udział biskup z Minden Ramward, który uchwyciwszy krzyż w swe ręce, wysunął się na czoło wojowników przed chorążymi i dodał im ducha do walki" (IV,29). Słowianie nie pozostali dłużni, puścili bowiem z dymem klasztor w Hillersleben i uprowadzili tamtejsze mniszki (IV,52). Thietmar nie podaje jednak jaki był dalszy los mniszek. Nie można jednak wykluczyć, że zamknięte niczym w więzieniu kobiety, odebrały „uprowadzenie" jako oswobodzenie.
W tym samym czasie Słowianie połabscy zasadzili się na innego biskupa, zawiadującego jednym z grodów obronnych Marchii Północnej. "Kiedy Słowianie zaprosili go do układów [arcybiskup] Gizyler, nie przeczuwając podstępu, wyjechał z grodu z małym tylko orszakiem… Nagle doniósł mu jeden z towarzyszy, że z lasu wypadli nieprzyjaciele. Obie strony rzuciły się do walki; arcybiskup, który tu przybył na wozie, ledwie uciekł wierzchem na koniu bez cugli… Zwycięscy Słowianie obrabowali bez przeszkód poległych i żałowali tylko, że wymknął im się arcybiskup" (IV,38). Był to ten sam biskup, który doprowadził wcześniej do rozgromienia zjednoczonych sił słowiańskich w bitwie nad Tongerą.
Wyjątkowo nieudolnym czy może raczej pechowym krzewicielem „słowa Bożego" był biskup czeski Adalbert, który na chrzcie otrzymał imię „cieszącego wojów" — Wojciecha. Biskup ten najpierw poniósł klęskę ewangelizacyjną w swej diecezji ("Gdy nakłaniając swe owieczki do posłuszeństwa wobec przykazań Bożych nie mógł ich odwieść od błędów zadawnionej bezbożności, wyklął je wszystkie i podążył do Rzymu, aby się wytłumaczyć z tego kroku przed papieżem", Thietmar), po czym zrezygnował z pasterzowania i zaszył się w klasztorze. Kiedy kolejny raz zapragnął przekonywać do wiary, trafił do pogańskich Prusów u których musiał dopuścić się jakiegoś ciężkiego przewinienia tudzież profanacji, gdyż stamtąd już nie wrócił ("Gdy potem z upoważnienia tegoż papieża usiłował poskromić dusze Prusów wędzidłem słowa Bożego, przeszyto go włócznią i odcięto mu głowę", Thietmar). Jego towarzysze wrócili bez szwanku do siebie.
U schyłku XI w. Szczecinianie mieli oświadczyć biskupowi Ottonowi Mistelbachowi: "U was, chrześcijan, pełno jest łotrów i złodziei; u was ucina się ludziom ręce i nogi, wyłupuje oczy, torturuje w więzieniach; u nas, pogan, tego wszystkiego nie ma, toteż nie chcemy takiej religii! U was księża dziesięciny biorą, nasi kapłani zaś utrzymują się, jak my wszyscy, pracą własnych rąk" (Żywot świętego Ottona). Stąd też akcja chrystianizacyjna na Pomorzu spotykała się z gwałtowną reakcją. W Wolinie św. Otton postanowił zdobyć doznającą czci świętą włócznię, tamtejszy symbol zwycięstwa. Jak podaje Żywot z Prüfening: "Kiedy tymczasem wielebny… biskup wspaniale przemawiał do ludu, oto szaleniec z tłumu, pełen wściekłości, rzucił się na świętego kapłana i świeżo ułamanym drzewem , ...tak silnie go uderzył, że ten padł na ziemię i zdawało się, iż leży bez duszy. Plemię barbarzyńców do tego stopnia nad świętym kapłanem Pańskim srożyć się nie lękało, że wyrządziło mu poważną krzywdę słowami i razami, i w końcu wypędziło go ze swych granic" (II,6-7). Tymczasem biskup mógł sobie gratulować, że nie podzielił losu św. Wojciecha. Następnie szukał szczęścia w Szczecinie. Niestety! "Atoli plemię barbarzyńskie, trwając w swojej dotychczasowej niewierze sięgało swoim zwyczajem do kijów i kamieni, tak że wiele razy rzuciło się na świętego kapłana z laskami i kamieniami" (II,8). Więcej szczęścia miał Otton w stolicy księstwa, w Kamieniu, gdzie pod bezpośrednim nadzorem księcia Warcisława "nawrócił ku Panu trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt pięć osób płci obojga" (II,4).
Pomimo tego Pomorze nie zamierzało poddać się łatwo. Już w 1008 r. wygnany został biskup kołobrzeski, Reinberg, który "niszczył i palił świątynie z posągami bożków". Reakcja słowiańska obaliła biskupstwo kołobrzeskie w roku 1015.
Polski rodzimowierczy ruch oporu XI wiekuWraz z przyjęciem chrztu ludność polska została zmuszona do przyjęcia szeregu nowych, nie zawsze zrozumiałych, obowiązków i zasad. Społeczeństwo obciążone zostało dziesięciną oraz „denarem św. Piotra", czyli świętopietrzem. Doszło też wiele restrykcji obyczajowych i norm kościelnych (np. obowiązek uczestnictwa w mszy niedzielnej). Wszystko to spotykało się z mniej lub bardziej nasilonym oporem ludności, wydaje się jednak, że najbardziej konsekwentne zmuszanie do nowej wiary miało miejsce od panowania Chrobrego. Z pewnością nie jest prawdą twierdzenie Deschnera zawarte w Kryminalnej Historii Chrześcijaństwa, że „w Polsce najpóźniej w 968 roku założono biskupstwo w Poznaniu, które schrystianizowało kraj w przeciągu ledwie jednego dziesięciolecia" (t.5).
http://www.racjonalista.pl/kk.php?s=4916
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
Re: Poganie
Słowiańskie wystąpienia antykościelne [2]
Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Niestety, nie jesteśmy w stanie zrekonstruować ówczesnego ruchu oporu w stopniu zadowalającym, gdyż jedyne świadectwa jakimi dysponujemy to te, przekazane nam z łaski i uznania kronikarzy kościelnych. Powszechnie wśród historyków uznaje się generalnie, iż ówczesne przekazy kronikarskie pełne są tendencyjności, zmyśleń i przemilczeń. Możemy się domyślać, że akurat w materii dotyczącej reakcji ludności na narzucanie religii chrześcijańskiej przemilczeń jest najwięcej. Tylko takim jednak przekazem dysponujemy.
W Polsce słowiański ruch oporu nie był wprawdzie tak spektakularny jak na północnym Połabiu, lecz kroniki odnotowały kilka większych akcji.
W zasadzie już w pierwszych latach XI w. (1003) dochodzi do większego mordu kleru w Polsce — na tzw. Pięciu Braciach Polskich Męczennikach, dzięki któremu Polska zyskuje swoich pierwszych — obok Wojciecha, Bruna, Świerada-Andrzeja i Stosława-Benedykta — świętych i męczenników zarazem. W skład tzw. św. Pięciu Braci Polskich wchodziło dwóch niemieckich mnichów mających podjąć u nas ewangelizację, ich dwóch polskich pomocników i nauczycieli zwyczajów tubylczych oraz polski kucharz. Trudno jednak uznać to za wystąpienie antykościelne, gdyż męczennicy zawdzięczają swą martyrologię zwykłemu rabunkowi. A przyczyną rabunku było to, że nasi eremici byli w posiadaniu całkiem sporej gotówki.
Poważniejsze wystąpienie, jak podaje Długosz (ks.2), miało miejsce w roku 1022, kiedy to wybuchnąć miała "straszliwa zawierucha", czyli bunt przeciwko płaceniu dziesięcin. Czeski Kosmas napisał nawet, że w roku tym "w Polsce nastało prześladowanie chrześcijan". Po ujarzmieniu buntu, jego przywódcy zostali ścięci.
Dopiero jednak śmierć Chrobrego pozwoliła poddanym na tyle odetchnąć i odreagować owo sławetne wybijanie zębów za łamanie postu, że doszło do szeregu znacznych wystąpień i zrywów. W ruskiej Powieści minionych lat, tzw. Nestora, czytamy: "Tegoż czasu umarł Bolesław Wielki w Lachach i był bunt w ziemi lackiej; ludzie powstawszy pozabijali biskupów i popów [księży], i bojarów swoich, i był bunt". Reakcję rodzimowierczą w Polsce z pewnością umocnił i przygotował sojusz Mieszka II z Wieletami (1029-1030), którzy w 983 r. wsławili się wielkim pogromem chrześcijaństwa na Połabiu. Sojusz wymierzony został przeciwko chrześcijańskiemu królowi niemieckiemu, Konradowi II. W wyniku tego w propagandzie niemieckiej Mieszko zaczął występować jako „pseudochrześcijanin". Wkrótce po tym w Polsce rozpoczęła się tzw. reakcja pogańska. Roczniki czeskie odnotowały: "W roku 1031. Było wtedy prześladowanie chrześcijan w Polsce i płonęły kościoły i klasztory". Wypadki te odnotowuje także Gall Anonim: "I choć tak wielkie krzywdy i klęski znosiła Polska od obcych, to jeszcze nierozsądniej i sromotniej dręczoną była przez własnych mieszkańców. Albowiem niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc… Nadto jeszcze, porzucając wiarę katolicką — czego nie możemy wypowiedzieć bez płaczu i lamentu — podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich, jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali".
Ruch oporu koordynowali rodzimowierczy kapłani, ze starszyzną plemienną i wiecami ludowymi. Rozwój chrześcijaństwa szedł bowiem w parze z usuwaniem demokracji plemiennej. Czy jednak od kiedy Mieszko przyjął chrzest żaden polski władca nie wrócił do tradycyjnych wierzeń, czy wszyscy walczyli w obronie chrześcijaństwa? „Pogański" Rzym jak wiadomo miał swą świetlaną postać, Juliana „Apostatę", o którym, dzięki istnieniu niechrześcijańskich przekazów, wiemy całkiem sporo. Wiele wskazuje jednak na to, że i polscy rodzimowiercy mieli swojego Juliana Apostatę — władcę polskiego, który odrzucił chrześcijaństwo i wrócił do dawnych wierzeń, co było na tyle skandaliczne i gorszące dla późniejszych kronikarzy, że ukarany został przez nich karą najwyższą — wymazaniem z kart historii. Jest to hipoteza, która ma za sobą dość mocne argumenty.
Otóż roczniki nie odnotowują żadnego władcy między 1034 a 1039 r., czyli między panowaniem Mieszka II a Kazimierza zwanego Odnowicielem. Pięcioletnia dziura? Anarchia? Pogańskie szaleństwa? Otóż niekoniecznie. Istnieje hipoteza, która w latach 1034-1038 umiejscawia panowanie „pogańskiego" księcia polskiego, zwanego Bolesławem Zapomnianym. Jeszcze w latach 1031-32 Polacy mieli księcia, który prawdopodobnie również już wrócił do rodzimych wierzeń — Bezpryma (dziwne imię, które wskazuje na pozbawienie pierwszeństwa sukcesyjnego, o nim także nie wspomina żadna polska kronika, wiemy o nim dzięki Niemcom), pierworodnego syna Chrobrego i jego drugiej żony węgierskiego pochodzenia. Wiele wskazuje na to, że odsunięty wcześniej od władzy Bezprym następnie wrócił i sprzymierzył się z siłami „pogańskimi". Po niespełna roku panowania, w wyniku starań Mieszka II, zostaje jednak obalony. Później znów do władzy wraca nasz „pseudochrześcijanin", Mieszko II, który jednak umiera w 1034 r. I dopiero po jego śmierci kolejny władca miałby skuteczniej i na dłużej wrócić do rodzimych wierzeń. Jak podają niemieckie roczniki: "Po śmierci Mieszka II w Polsce całkowicie wyginęło chrześcijaństwo".
Władzę objął Bolesław Mieszkowic. Milczą o nim i o całym tym okresie konsekwentnie niemal wszystkie kroniki. Jedynie ni stąd ni zowąd w XIII-wiecznej Kronice wielkopolskiej (która wszelako ma być oparta na jakichś wcześniejszych zaginionych źródłach) pojawia się informacja o Bolesławie, pierworodnym synu Mieszka II, który miał objąć rządy po śmierci ojca. Kronikarz jest wyraźnie wrogo nastawiony do Bolesława, wspomina, że z powodu jego „okropnych zbrodni" nie odnajdujemy go w liczbie królów i książąt polskich, został skazany na wieczne zapomnienie.
Większość współczesnych historyków przypuszcza, że Bolesław po prostu został wymyślony przez kronikarza, względnie pomylony z Bezprymem. Bezprym jednak umarł w 1032 r., a hipotetyczne panowanie Bolesława to lata 1034-38. Bezprym był pierworodnym Bolesława Chrobrego, zaś Bolesław Zapomniany — Mieszka II. Wiele jednak argumentów potwierdza informację Kroniki wielkopolskiej. Otóż dla historyków, po odrzuceniu istnienia Zapomnianego, zagadkowym pozostaje fakt, dlaczego to nasz Kazimierz zwany Odnowicielem został oddany do stanu duchownego (Gall Anonim pisze o dzieciństwie Kazimierza: "jako pacholę do klasztoru przez rodziców był ofiarowany i tamże w Piśmie świętem wykształcony"). Na ogół synów królewskich spotykał taki los, kiedy nie oni mieli rządzić, lecz kiedy istniał inny syn pierworodny. Czasami radzi sobie z tym problemem w ten sposób, że łaciński termin oblatio z kroniki Galla tłumaczy się jako oddanie tylko na naukę. Jest to jednak wyjaśnienie błędne, gdyż w ówczesnych czasach termin ten oznaczał „ofiarowanie, poświęcenie do służby Bożej", na stałe. Podkreśla się też mało prawdopodobny okres bezkrólewia między śmiercią Mieszka II a najazdem księcia czeskiego Brzetysława w 1038 r. Wreszcie pierworodny Kazimierz nie pasuje do rotacji imion władców Polski i pewnego zwyczaju, że każdy Mieszko miał syna Bolesława, a każdy Bolesław — Mieszka. Mieszko II nie nazwałby więc pierworodnego Kazimierz. Natomiast Kazimierz jako młodszy syn, oddany do zakonu, zgadza się zupełnie.
Bolesław Zapomniany miał być synem Mieszka II oraz Słowianki Dobrawy. Byłby więc, wedle prawa kościelnego — bastardem, synem z nieprawego łoża. Wedle jednak zwyczajów rodzimych Bolesław był pełnoprawnym następcą Mieszka. Tym łatwiejsze więc byłoby sprzymierzenie się z tradycją rodzimą przez tego władcę. W czasie swego panowania przez trzy lata miał przewodzić „reakcji pogańskiej". Mógł z pewnością oprzeć się na średnim rycerstwie, wśród którego silne były jeszcze tradycje rodzime. Niechętne chrześcijaństwu było również chłopstwo. Jak podaje Aleksander Świętochowski w Historii chłopów polskich: „Kler podtrzymywał niewolę i rozszerzał. Zaprawiony do okrucieństwa w przymusowym nawracaniu pogan nie czuł wcale wyrzutów sumienia z powodu ujarzmiania włościan. Nie cofał się nawet przed fałszowaniem przywilejów, ażeby mocniej wyzyskiwać swych poddanych". Miał przeciw sobie możnowładztwo i Kościół.
Największe nasilenie „reakcji" odnotowano w Wielkopolsce i Śląsku. Trzy lata powstania zniszczyły budowaną mozolnie dotąd organizację kościelną w Polsce. Zburzono katedrę wrocławską, stolice biskupie, szereg kościołów i klasztorów. W tym czasie Mazowsze oderwało się od Polski tworząc wczesnofeudalne państwo Miecława, cześnika Mieszka II (zob. J. Bieniak, Państwo Miecława).
Bolesław Zapomniany żywot miał zakończyć zamordowany przez zamachowca. Niedługo później Polskę najeżdża władca czeski Brzetysław, który dopełnia dzieła zniszczenia polskiego Kościoła. Jasienica pisze, że kościół gnieźnieński popadł w taką ruinę, że zagnieździły się w nim dzikie zwierzęta.
Panowaniu Zapomnianego, „polskiego Apostaty", Karol Bunsch, polski pisarz historyczny, poświęcił swą powieść pt. Bezkrólewie.
Ostateczne zduszenie powstania zostało dokonane przez wydobytego z klasztoru Kazimierza Mnicha, zwanego też Odnowicielem. Był on synem Mieszka II i Niemki Rychezy. Chrześcijaństwo w Polsce przywraca się więc przez siły zewnętrzne. Przez papieża i cesarza, mieczami wojska niemieckiego. Podjęta wówczas zmasowana akcja niszczenia pogańskich ośrodków kultowych tudzież nowopowstałych świątyń rodzimowierczych oraz posągów — konsekwentnie pogrążają polskie „pogaństwo".
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4916/k,2
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
Re: Poganie
Pogański i chrześcijański patriotyzm.
Czym tak naprawdę różni się politeizm od monoteizmu? Chrześcijaństwo od nordyckich, greckich czy słowiańskich wierzeń? Pomijając liczbę bogów, jest pewna różnica, która była dość specyficzna, a która dawało się zauważyć w każdym pogańskim kraju, w którym zaprowadzono chrześcijaństwo.
W chrześcijaństwie zanikał patriotyzm. Już w starożytnym Rzymie mieszkańcy przestawali być dumni z tego, że są Rzymianami. Gdy Goci w 410 i Wandalowie w 455 roku maszerowali ulicami Rzymu, gdy go plądrowali, nikt nie stanął im na drodze. Nie jest zatem niczym zaskakującym, że obroną chrześcijańskiego Rzymu zajmowali się … pogańscy barbarzyńcy. To samo będzie w Bizancjum, które niejako było „spadkobiercą” dawnego Rzymu. Tam również będą się opierać na najemnej armii obcokrajowców, bo chrześcijańscy Grecy nie będą nawet chcieli słyszeć o walce w obronie kraju.
Już ksiądz Salwianus z Marsylii (400-480) wystąpił z tezą, że cnoty społeczne, które podupadły wśród cywilizowanych (chrześcijańskich) Rzymian, odnaleźć można w czystszej postaci tylko u pogańskich najeźdźców!
Zawsze gdy jakiś kraj stawał się chrześcijański, to po jakimś czasie ludzie tracili ochotę do jego obrony. Czasem było to błyskawiczne, czasem trwało to dłużej (jeśli chrystianizacja była powolna:), jednak ten scenariusz zawsze się powtarzał. O ile pogańskie Połabie stawało całe w obronie swojej wolności, to w krajach chrześcijańskich, na skutek sztuczek prawnych, na wojny wyruszało standardowo 30% feudałów do tego zobligowanych, a prosta ludność unikała służby jak tylko mogła (stąd owe prawa azylu, zamiana przestępcom kar na służbę w oddziałach biskupich, o popularności najemników nie mówiąc). Co prawda podczas krucjaty połabskiej zgłosiło się około 70 % feudałów (więcej niż na krucjaty do Ziemi Świętej!), ale był to głównie efekt wybujałej nienawiści do Słowian i religijnego fanatyzmu. Dlatego właśnie wielu feudalnym wojnom usilnie starano się przypiąć sztandar „krucjaty” – można było wówczas liczyć na znaczne powiększenie szeregów.
Poganie byli zazwyczaj dość kiepskimi wyznawcami, w odróżnieniu od chrześcijan, dla których wiara stanowiła, a raczej powinna stanowić sens życia, jego największą wartość. To zresztą nic dziwnego, ci pierwsi mieli do wyboru wielu bogów, bogiń i gdy któryś im nie pasował, to zawsze mogli go sobie „podmienić” – Thora na Baldura, Izydę na Atenę, Peruna na Swarożyca lub Żmija. Do tego pogańscy bogowie nie byli (przynajmniej w większości) wszechmocni. Natomiast w chrześcijańskim monoteizmie Bóg jest jedyny i doskonale dobry (nawet gdy wyczynia odrażające rzeczy), nie ma więc od niego ucieczki.
Podczas gdy poganie kultywowali wierność rodzinie (rodowi, klanowi), dalej plemieniu, czy związkowi plemion (później zaś doszło państwo, księstwo czy orda), w chrześcijaństwie dążono do tego, by wierność bogu zawsze znajdowała się na pierwszym miejscu, by zastępowała nawet więzy krwi. To nie przypadek, że za założyciela wszystkich trzech wielkich religii monoteistycznych uważa się Abrahama, czyli kogoś, kto był zdecydowany zarżnąć własnego syna na znak poddaństwa bogu.
Oczywiście różnego typu „pogańskie teokracje”, o gorliwych wyznawcach (religijnych fanatykach z prawdziwego zdarzenia), gdzie np. składano w ofierze ludzi, także się zdarzały, czego doskonałym przykładem są Aztekowie. Jednak, co nadzwyczaj ciekawe, związane było to zawsze z „błyskotliwym” odkryciem, że bogom zawdzięczają dosłownie WSZYSTKO i nieodłącznym uznaniem się za „naród wybrany” Tych wybranych narodów jest/była cała masa, a wybierali Jahwe, Allah, Quetzalcoatl, Odyn, itd.
Doskonałym przykładem owego przejścia z patriotyzmu pogańskiego na chrześcijański jest Polska. Najpierw rozpatrzmy wojny, jakie prowadził w latach 1004 do 1018 Henryk II z Bolesławem Chrobrym. Cesarz, którego głównym celem stało się rzucenie Polski na kolana, na swoje wyprawy ściągał ogromne kontyngenty wojsk (nawet z Italii), wymuszał udział w nich na Czechach, a nawet najmował Wieletów (co go sporo kosztowało).
Mimo ogromu jego sił, które mogły liczyć mocno ponad 30 tys. wojska, oraz doskonałego uzbrojenia, Henryk II był przegrany, jak tylko podjął decyzję o wojnie. To się może wydawać dziwne, ale Polska pod rządami Mieszka I i początkowo Bolesława Chrobrego nie była krajem feudalnego chrześcijaństwa. Znajdowała się jeszcze w okresie przejściowym. Było to państwo o niewielkiej i scentralizowanej administracji, wojsku (drużnikach) całkowicie na książęcym żołdzie, czyli było pozbawione owej zmory chrześcijaństwa – feudałów przedkładających własne interesy nad dobro kraju i duchowieństwa wyciskającego z poddanych siódme poty. Oczywiście ludność zaczynała już pomału odczuwać koszty chrystianizacji, ale w obliczu groźnego wroga znikały nawet takie animozje.
Książę mógł błyskawicznie ruszyć do walki na czele swojej drużyny, a nawet przeprowadzić uderzenie wyprzedzające na terenie nieprzyjaciela. Powszechne ruszenie na wieść o ataku Niemca było zawsze ogromne. Wszyscy zakładali cięciwy na łuczyska i imali się toporów. Drużyna książęca była zdolna poruszać się nie obciążona taborem, ponieważ był zaopatrywana w żywność nie tylko na naszych terenach, ale nawet na połabskich, czy należących do marchii (!), od zamieszkałej tam słowiańskiej ludności. I co najbardziej zabawne, operując na saskich ziemiach książę Bolesław nie musiał się obawiać ich pospolitego ruszenia …
Armia cesarska mogła operować w przedziale 2-3 miesięcy, później zaczynał się koszmar. Powodem tego był brak żywności. To paradoks, ale w kraju o tak urodzajnej ziemi jak Polska, gdzie lasy są pełne zwierzyny a rzeki ryb, najeźdźcy po jakimś czasie zaczynali głodować. Ludność ukrywała żywność a zasiewy często niszczyła. Próba polowania, zazwyczaj mało skuteczna przy takiej ilości gęb do wyżywienia, mogła do tego szybko zmienić myśliwego w zwierzynę. Jedynym wyjściem było wleczenie ze sobą ogromnego taboru z zapasami, który oczywiście był nieustannie nękany.
To właśnie watahy prostych wojowników, lekko uzbrojonych i potrafiących walczyć z zasadzki, były najgorszą zmorą cesarskiej armii, oraz przyczyną ogromnych strat w ludziach. To dlatego właśnie cesarz zawsze starał się nająć Wieletów, obeznanych z tym rodzajem walki.
Dochodził do tego świetny wywiad, jakim Polacy dysponowali, i tu ponownie kłania się zaangażowanie zwykłych ludzi, którzy udzielali wszelkich informacji. Natomiast cesarz ruszał praktycznie na ślepo. Jeśli zdobył jakiś przewodników, to zawsze istniało niebezpieczeństwo, że ci wprowadzą jego wojska w zasadzkę (co się zresztą zdarzało).
Jeszcze jeden, ale niezwykle ważny element – Chrobry mógł bez żadnych przeszkód, czasem nad wyraz bezczelnie, po prostu przekupywać germańskich feudałów (co doskonale było widoczne podczas obrony Niemczy, gdy książę przysyłał pod niemieckim nosem wojów i zaopatrzenie do grodu). Natomiast cesarz nie miał komu wręczyć łapówki! Pospolite ruszenie, nienawidzące agresorów do szpiku kości, do tego zawsze funkcjonujące w samowystarczalnej gospodarce, było poza zasięgiem. Drużnicy, jakkolwiek składali się w 1/3 z normańskich najemników, w części też zapewne z nomadów, byli całkowicie na książęcym żołdzie, w odróżnieniu od germańskich feudałów, dla których troska o własne dochody była zawsze nadrzędna, a w zasadzie wymuszona feudalizmem. Duchowieństwo na naszym terenie, mimo iż w przyszłości będzie brać z obcych szkatuł pełnymi garściami, obecnie było jeszcze zbyt słabe i za mało znaczące, zajęte jedynie umacnianiem swej władzy oraz wprowadzaniem dziesięciny.
Owe najazdy Henryka II skończyły się dla niego niemalże katastrofą, ogromnymi stratami w ludziach i spadkiem jego prestiżu na arenie międzynarodowej. Tak wielki sukces Polaków był możliwy jedynie dzięki współdziałaniu, od kmiecia do księcia.
A teraz przenieśmy się w czasy „krucjaty” na Polskę w 1156 roku, prowadzonej przez Fryderyka Rudobrodego. Polska już trochę się zmieniła – chrześcijaństwo, które za Chrobrego w wielu miejscach naszego kraju było jeszcze nieznane, teraz już zaczyna święcić triumfy. Co prawda ludność trudno jeszcze nazwać chrześcijańską, lecz warstwa feudalna, przynajmniej teoretycznie (wymóg legitymizacji władzy), jest już chrześcijańska. I co się dzieje? Jak za dawnemu watahy chłopskich wojowników walczą po lasach i nękają obce wojska, jednak ich liczba (a zatem uciążliwość) jest znacznie mniejsza niż dawniej. Można by rzec, że większe straty od partyzantki zadała cesarskiej armii ostra i niespodziewana zima.
Polska znajduje się wówczas w stanie rozbicia. Bolesław Kędzierzawy próbuje doprowadzić do zjazdu wszystkich władców dzielnicowych, ale spotyka się to zwyczajnie z bojkotem. Książęta uważają, że osłabienie princepsa wyjdzie im na dobre. Mało tego, wszyscy drobni feudałowie składają lenne hołdy Rudobrodemu i nawet zobowiązują się do zwalczania chłopskiej partyzantki …
Wojna z Rudobrodym, jakże różna od dawnego konfliktu z Henrykiem II, była hańbą dla Polski. Co się zmieniło? Teoretycznie rzecz biorąc, mimo iż od wojny z Henrykiem II (wtedy już został świętym) minęło sporo czasu, to jednak ta taktyka walki była czymś naturalnym. Polskę stać było na odparcie najazdu Rudobrodego, wymagało to jedynie współdziałania wszystkich. Jednak w feudalizmie chrześcijańskim dobro kraju zostaje zastąpione dobrem boga. Niewielu chłopów chce ryzykować życie wiedząc, że i tak przyjdzie im płacić złodziejskie dziesięciny. A książęta i feudałowie dbali zaś tylko o siebie.
Andrzej Michałek „Słowianie zachodni. Monarchie wczesnofeudalne” – autor dość ciekawie opisuje wydarzenia (doskonałe z wojskowego punktu widzenia).
http://ryuuk.salon24.pl/276894,poganski-i-chrzescijanski-patriotyzm
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
Re: Poganie
Polacy przede wszystkim powinni zrozumieć kim są. Kto przyczynił się i wciąż przyczynia do niszczenia naszej kultury i wynarodowienia. Śmieszą mnie hasła typu "Bóg", "chrześcijańskie wartości", "tylko kościół", "walczyć o krzyż" itp. gdy tym czasem z naszej historii jasno wynika, że to właśnie kościół stoi za wieloma nieszczęściami naszego narodu.
Przy czym jasno chciałbym zaznaczyć, iż nie chodzi mi o "odtworzenie starej religii", gdyż nie wiem czy to dziś jest możliwe. Natomiast Polacy powinni wiedzieć, że nie wypadli sroce spod ogona. Powinni znać swe korzenie i być dumnymi z tego; nie wstydzić się bycia Polakiem. Powinni też poznać rodzimą mitologię, nie zaś żyć mitami obcych nacji.
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
Re: Poganie
Mocnych słów użył przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Arcybiskup Józef Michalik alarmował, że Polska ulega dechrystianizacji.
Fala pogaństwa jak walec idzie przez naszą ojczyznę i Europę - słowa hierarchy cytuje gazeta.pl.
Metropolita przemyski podkreślał, że religia pełniła w naszym kraju wyjątkową rolę, a teraz - jego zdaniem - jest zagrożona.
Chrześcijaństwo pomagało nam wejść w historię, scalić naród, wydobywać siły, przebaczać wrogom, pomagać obcym. I to za najwyższą cenę. A dzisiaj widzimy, jak pogaństwo idzie, często i my prości ludzie temu pogaństwu ulegamy - mówił Michalik.
Przewodniczący KEP wskazał nawet winnych: to media i instytucje państwowe. Dał przykład Radomia, w którym - według mediów - komendant policji nakazał zdjęcie krzyży ze ścian.Michalik podkreślił też, że Polsce nie zagrażają wrogowie zewnętrzni. Jego zdaniem jest ich wystarczająco wielu w naszym kraju.
Próbują karierę robić na hańbie walki z tym, co najważniejsze w naszym narodzie, walki z wiarą, Chrystusem, z moralnością - mówił.
Hierarcha wygłosił homilię w środę w Kalwarii Przecławskiej koło Przemyśla.Autor: BB
Źródło: Sfora
O prosz... okupanci i ciemiężyciele wykazują niezadowolenie swe. Jak dobrze pójdzie to za kilkanaście lat nie zostanie po nich wspomnienie.
Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą
William "Bill" Cooper
- Strona główna
- » Duchowe
- » Słowiańska Spuścizna
- » Poganie
Informacje forum
Legenda Forum:
- wątek
- Nowy
- Zamknięty
- Przyklejony
- Aktywny
- Nowy/Aktywny
- Nowy/Zamknięty
- Nowy przyklejony
- Zamknięty/Aktywny
- Aktywny/Przyklejony
- Przyklejony / Zamknięty
- Przyklejony/Aktywny/Zamknięty