Chomik Furiatto

Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Wstrząsające wspomnienia specjalisty.Dr Wiktor Kołkutin zdradził w wywiadzie dla "Newsweeka", co działo się po katastrofie pod Smoleńskiem i w jaki sposób przebiegała współpraca z polskimi specjalistami. Lekarz kierował zespołem ekspertów, którzy zajmowali się identyfikacją ciał.

Poranek zaczął się od telefonu z Ministerstwa Ochrony Zdrowia. Dostałem rozkaz, żeby być w gotowości. Zrozumiałem, że coś się stało. Resztę znalazłem sam, w Internecie. Ok. godz. 16 wiedzieliśmy już, że potrzebne będą badania DNA - mówi Kołkutin. 

Zdradził, że ciała były bardzo rozdrobnione i praca nad zebraniem i posegregowaniem szczątków była trudna. Przyznał jednak, że jego ludzie starali się pracować jak najszybciej. Dzięki temu większość ciał trafiła do Moskwy jeszcze w dniu katastrofy. Tylko tam był bowiem odpowiedni sprzęt, by przeprowadzić badania DNA na tak dużą skalę. Kołkutin opowiedział też, jak wyglądała współpraca z polskimi specjalistami. Wspomina, że Polacy przyjechali do Rosji dzień po tragedii i niespecjalnie spieszyli się, by zacząć pracę. Ale nikt nie oczekiwał od nich heroicznych czynów.

Według rosyjskiego lekarza Polacy byli potrzebni głównie po to, by dostarczać informacje i materiał pomocny do identyfikacji zwłok. Resztą zajmowali się rosyjscy lekarze - informuje dziennik.pl.

Kołkutin podkreślił też, że między Polakami i Rosjanami nie było żadnych zatargów. Każdy robił to, co do niego należało.

Źródło: Sfora

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą

William "Bill" Cooper

N_one
Główny Bajkopisarz
ranks
useravatar
Offline
1360 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Poszukiwania autora zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej

http://polish.ruvr.ru

 „W Rosji i w Polsce prowadzone są poszukiwania autora siedmiu wstrząsających zdjęć, przedstawiających zniekształcone zwłoki ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem,” – piszą na łamach dziennika „Rossijskaja Gazieta” Igor Okuniew i Ariadna Rokossowskaja.Komitet Dochodzeniowy Rosji zamierza ustalić w jaki sposób zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej trafiły do internetu. Czytamy o tym na oficjalnej stronie internetowej resortu.Pierwsze wyniki poszukiwań wykazały, że wstrząsające zdjęcia nie wyciekły z komitetu dochodzeniowego. Nie ma ich w aktach sprawy karnej, wszczętej w związku z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Komitet Dochodzeniowy Rosji. Jego członkowie nie są w posiadaniu tego typu dokumentacji.Kto i w jakim celu wystawił na widok publiczny zdjęcia ofiar tragedii? „Z danych, znajdujących się w posiadaniu „Rossijskiej gaziety”, wynika, że zdjęcia mógł zrobić każdy, kto miał przy sobie telefon komórkowy z aparatem - od krewnych ofiar po personel techniczny, zarówno z Rosji, jak i w Polsce” - piszą autorzy publikacji. Ze swej strony polskie władze nie śpieszą się z oskarżaniem Rosjan. Na razie własną wersję wydarzeń przedstawił jedynie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorki. W audycji nadanej przez Polskie Radio, stwierdził on, że jakiś haker z Rosji próbuje osiągnąć to, co już osiągnęli ludzie, mówiący o sztucznej mgle, bombach helowych, o dwóch wybuchach, zamachu i wypowiedzianej nam wojnie. Chodzi mu o skłócenie Polaków, o doprowadzenie do wybuchu wojny wewnętrznej w Polsce, aby znów podgrzać emocje. Szef polskiego resortu spraw zagranicznych prawdopodobnie ma rację. Jest to jedyny efekt, jaki można osiągnąć publikując te zdjęcia. Tym nie mniej, pojawiają się wątpliwości, co do istnienia rzekomego rosyjskiego hakera, zainteresowanego w podgrzewaniu i tak napiętej atmosfery w życiu politycznym w Polsce. W kraju od dawno trwa tak zwana „wojna polsko-polska” między najważniejszymi siłami politycznymi. Jeśli ktoś był naprawdę zainteresowany w ujawnieniu tych zdjęć, to nie są to Rosjanie, lecz najprawdopodobniej uczestnicy warszawskich bitew politycznych.Istnieje jeszcze jeden czynnik, kolidujący z wersją odnośnie istnienia rzekomego rosyjskiego hakera - jest to oświadczenie złożone przez redaktora naczelnego „Super Express” Sławomira Jastrzębowskiego. Według niego, „dwóch typów zaproponowało „Super Expressowi” kupno zdjęć. Nie wiem, w jaki sposób weszli w ich posiadanie, ponieważ odmówili udostępnienia tej informacji. Wiem, że są to autentyczne zdjęcia, na których została podana daty i czas, kiedy zostały one zrobione”.W chwili publikacji „Rossijskiej gaziety” nie udało się uzyskać komentarza Sławomira Jastrzębowskiego. Zresztą, polska prokuratura wojskowa nie zainteresowała się jego oświadczeniem.

"Po owocach lędźwi jego Go poznacie, a po długości kija swego ocenian będzie"

Askad
Moderator
ranks
useravatar
Offline
101 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Politycy PiS twierdzą, że mają dowód, na to, iż na wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu. Wiadomo, że jest nim... taśma z wypowiedzią informatora partii.

    Na taśmie są słowa o wykryciu na szczątkach wraku materiałów wybuchowych - pisze "Newsweek”.

Politycy nie chcą jednak tak żelaznego, jak twierdzą, dowodu ujawnić.

    To świadectwo wzięte na wypadek, gdyby temu człowiekowi stało się coś złego - mówią posłowie.

Istnienie nagrania potwierdził m.in. poseł Marek Suski, członek Komitetu Politycznego PiS.

To niejedyny "mocny dowód" na zamach w Smoleńsku, którego raczej nie zobaczy prokuratura. Niedawno Antomi Macierewicz stwierdził, że jest 29 świadków eksplozji prezydenckiego Tu-154 w powietrzu.

Źródło: Sfora

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą

William "Bill" Cooper

N_one
Główny Bajkopisarz
ranks
useravatar
Offline
1360 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Dotarliśmy do dokumentów dotyczących wyjazdu polskich prokuratorów i biegłych do Smoleńska. Osoby, które były bezpośrednio związane z tym wyjazdem, mówią wprost: szukano śladów wybuchu w tupolewie, a czytniki urządzeń wykazały bardzo silne stężenie składników występujących w trotylu i nitroglicerynie. – pisze „Gazeta Polska Codziennie”.

Biegli, którzy na przełomie września i października br. byli w Smoleńsku, posługiwali się najwyższej klasy specjalistycznym sprzętem, m.in. przenośnymi detektorami IMS (spektrometrami ruchliwości jonów oraz przenośnymi spektrometrami na podczerwień). Wśród nich znajdował się spektrometr Ramana – TruDefender FT, analizator niebezpiecznych substancji chemicznych, pozwalający na jednoznaczną chemiczną identyfikację substancji oraz automatyczną analizę. Wyniki z tego urządzenia otrzymuje się zaledwie w ciągu kilku sekund.

Eksperci, którzy pojechali do Smoleńska, posługiwali się również detektorem Hardened Mobile Trace, który służy do wykrywania i rozpoznawania drobnych cząsteczek materiałów wybuchowych, narkotyków, chemicznych środków bojowych oraz toksycznych chemikaliów przemysłowych. Materiał do badania pobierany jest w dwojaki sposób: ręcznie oraz automatycznie – przez zasysanie cząsteczek, a odczyt jest natychmiastowy.

Odczyt, który biegli zobaczyli w Smoleńsku, nie pozostawiał wątpliwości: bardzo silne stężenie substancji wchodzących w skład trotylu, nitrogliceryny, a także innych materiałów wybuchowych. Dysponujemy danymi personalnymi wszystkich osób, które pojechały do Smoleńska przeprowadzać badania, jednak ze względu na ich bezpieczeństwo nie podajemy nazwisk.

Autor: Dorota Kania
Źródło: Gazeta Polska Codziennie i Niezależna.pl

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą

William "Bill" Cooper

N_one
Główny Bajkopisarz
ranks
useravatar
Offline
1360 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Guest
Gość
useravatar
Offline
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Aleksandr Łukaszewicz oświadczył, że Rosja usunęła drastyczne zdjęcia katastrofy Tu-154 z serwerów w rosyjskim segmencie internetu, podał portal onet.pl.

Dyplomata twierdził, że władze Rosji podjęły natychmiastowe działania po otrzymaniu informacji z Polski.

„Rosja wyczyściła swoje serwery internetowe, jednak tego nie zrobiły Niemcy i USA, więc fotografie mogą się znajdować w ich segmentach internetowych” - powiedział rzecznik.

Fotografie z miejsca katastrofy Tu-154 oraz z prosektorium umieścił w sieci rosyjski bloger. Miały one posłużyć jako dowody, że nie było smoleńskiej katastrofy, a pasażerowie Tupolewa zostali zamordowani wcześniej.

Łukaszewicz również zapowiedział, że Rosja postara się wyjaśnić, dlaczego ciała ofiar katastrofy zostały zamienione. Dyplomata zwrócił uwagę, że wciąż jest prowadzone jest śledztwo w sprawie przyczyn smoleńskiej katastrofy, więc publiczne roztrząsanie tych kwestii nie jest najlepszym rozwiązaniem.

DELFI

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą

William "Bill" Cooper

N_one
Główny Bajkopisarz
ranks
useravatar
Offline
1360 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Smoleńsk: kto wyłączył radiostacje ratunkowe

Miesiąc przed katastrofą w Tu-154 wyłączono radiostacje ratunkowe, stałą i przenośną, które w chwili katastrofy wysyłają sygnał odbierany przez stacje ratownicze na całym świecie. – Jeśli w Tu-154 miała miejsce eksplozja, uaktywniłaby ten sygnał, a moment jego wysłania, odnotowany w wielu krajach, odzwierciedlałby faktyczny czas katastrofy – mówi „Gazecie Polskiej” specjalista ratownictwa lotniczego.

– Gospodarzami całego światowego systemu ratunkowego lotniczego i morskiego są trzy kraje: USA, Rosja i Francja. Jeśli w polskim Tu-154 byłaby aktywna radiostacja ratunkowa, czyli inaczej boja lokalizująca, wówczas państwa, które odebrały sygnał tej boi, znałyby czas wypadku co do sekundy. Sygnał polskiego samolotu w momencie katastrofy odebrałyby wówczas m.in. Rosja, Białoruś, Estonia, Litwa, Finlandia, oczywiście Polska, ale także inne państwa położone daleko od Smoleńska. W Polsce centrum ratownictwa, które odebrałoby ten sygnał, znajduje się w Gdyni – dodaje nasz ekspert.

Jak tłumaczy, sygnał emitowany przez boję ratunkową (czyli lokalizator) zawiera dane identyfikujące statek powietrzny i określa jego położenie według GPS. Drogą satelitarną trafia on do jednostek ratownictwa.

Boje posiada każdy samolot, nie tylko wykonujący loty HEAD, jak Tu-154M 101. Są niezbędnym wyposażeniem wszystkich samolotów, zarówno cywilnych, jak i wojskowych. Kiedy samolot uderzy w wodę lub ziemię albo nastąpi w nim na przykład wybuch, boja ratunkowa automatycznie włącza sygnał nadawczy.

Zamiast naprawić lokalizatory – wyłączono je

W Tu-154, jak napisała w swoim raporcie komisja Millera, radiostacje zostały wyłączone, bo… zakłócały pracę innych urządzeń. Chodzi o dwie radiostacje, zamontowane podczas remontu w Rosji w 2009 r.: przenośną ARM – 406 AC 1 oraz ARM – 406P, zamontowaną na stałe w samolocie. Jak napisała komisja: „Zabudowana radiostacja awaryjno-ratownicza była wyłączona z powodu zakłóceń, jakie wprowadzała do pracy innych urządzeń pokładowych. Decyzję taką podjął Szef Sekcji Techniki Lotniczej 36 SPLT. Decyzję o wyłączeniu ELT [ELT to skrót od nazwy lokalizatora lotniczego – Emergency Locator Transmitter – przyp. red.] podjęto po stwierdzeniu zakłócania przez tę radiostację pracy odbiorników GPS1 i GPS2 w systemie UNS-1D podczas lotu z Krakowa do Warszawy w dniu 28.02.2010 r.” – stwierdziła komisja.

Pilot Grzegorz Pietruczuk też zeznał w tej sprawie w prokuraturze, że po remoncie w Samarze, dokładnie podczas ww. lotu z Krakowa na Okęcie, stwierdzono w Tu-154 przerwy we wskazaniach odbiorników satelitarnych GPS-1 i GPS-2. Zdaniem Pietruczuka – powodem tych przerw mogła być praca radiostacji ratowniczych ARM, zamontowanych przez Rosjan podczas prac remontowych w Samarze. Według naszych informatorów, Pietruczuk powiedział, że „zakłócenie pracy GPS-1 i GPS-2 mogą mieć bardzo duże znaczenie w nawigowaniu przy podejściu do lądowania”.

– To bardzo poważna sprawa. W takim przypadku przed ponownym dopuszczeniem samolotu do użytku powinny zostać przeprowadzone badania zgodności elektromagnetycznej, które wykazałyby, czy zamontowane w Samarze radiostacje ratownicze faktycznie zakłócały działanie GPS-1 i GPS-2. Nie wyobrażam sobie, by takich badań nie wykonano skomentował to Krzysztof Zalewski, redaktor branżowego miesięcznika „Lotnictwo”.

Naprawienie radiostacji trwa pół godziny

Nasz ekspert od ratownictwa lotniczego wyjaśnia, na czym powinny polegać takie badania.

– Sprawdzenie, czy radiostacja ratownicza zakłóca działanie pokładowego GPS, trwa około pół godziny. Samolot, co do którego istnieje podejrzenie takiej usterki, kieruje się na tzw. płytę kompensacyjną, czyli specjalnie wydzielone miejsce na lotnisku do kalibrowania przyrządów nawigacyjnych. Na warszawskim lotnisku Okęcie są dwa takie miejsca. Te wydzielone place są oddalone od miejsc, w których znajdują się inne samoloty, obiekty i anteny, mogące zakłócić przebieg kalibracji – wyjaśnia nasz ekspert. – W Warszawie na Okęciu przeprowadza się zazwyczaj około dwóch takich kalibracji w miesiącu. Dlaczego nie zrobiono tego w przypadku maszyny rządu RP, którą prezydent i elita państwa wybierali się w zagraniczną delegację?

– To tak jakby np. w spadochronie pilota samolotu turystycznego przed startem stwierdzono zepsutą sprzączkę i zamiast ją wymienić lub naprawić, usunięto cały spadochron, pozbawiając pilota szansy uratowania życia w razie katastrofy – mówi nasz specjalista. – Ktoś tego w przypadku Tu-154M 101 zaniechał. Dlaczego? Przecież to elementarz – dodaje.

Co innego w raporcie, co innego w załączniku

Do końca jednak nie wiadomo, czy to rzeczywiście wyłączenie lokalizatora z powodu zakłócania przez niego GPS, o czym pisze w raporcie komisja Millera, było powodem, że sygnał ratunkowy nie został z Tu-154M 101 wyemitowany. Jak zauważył w swoim wpisie bloger Martynka, w załączniku nr 5 do ww. raportu Komisji Millera w punkcie „Opis uszkodzeń samolotu”, na stronie 24 eksperci napisali, że urządzenia te nie zadziałały, gdyż… zostały uszkodzone w czasie katastrofy. Oto fragment, w którym eksperci to stwierdzają: „Zabudowane podczas ostatniego remontu radiostacje awaryjne typu ARM-406AC1 nr 7523242494 i ARM-406P nr 7524241208 oraz ich systemy antenowe zostały uszkodzone w chwili wypadku w stopniu uniemożliwiającym ich zadziałanie. Radiostacja ARM-406P (uruchamiana automatycznie wyłącznikiem przeciążeniowym) – oberwany przewód antenowy i zasilający, zgnieciona obudowa radiostacji. Radiostacja ARM-406AC1 – niewielkie uszkodzenia obudowy (użycie radiostacji wymaga podłączenia anteny i jej uruchomienia przez obsługę)”.

Jaka jest więc prawda: czy radiostacje nie zadziałały, bo zostały wyłączone, czy z powodu uszkodzeń, których doznały w chwili katastrofy?

Czy Rosjanie manipulowali czasem katastrofy?

W przypadku katastrofy smoleńskiej sygnał lokalizatora nie był potrzebny do odnalezienia wraku, ale jego brak uniemożliwił nam ustalenie bezspornego, bo odebranego w wielu krajach, dokładnego czasu katastrofy.

– Nadajnik boi lokalizującej wydaje po uruchomieniu sygnał, który trwa, w zależności od typu, niespełna minutę i pozwala na wyłączenie go w tym czasie przez człowieka. Chodzi o to, by zapobiec wysłaniu niezamierzonego ratunkowego wołania w świat. Niewyłączony, przechodzi w stan nadawania, wysyłając sygnał alarmowy do satelitów, który przekierowany jest do stacji naziemnych, z których informacja o lokalizacji nadajnika wędruje do centrum operacyjnego. Jedno z takich najbliższych okolicy Smoleńska centrów znajduje się w Moskwie. Ten sygnał to zakodowana informacja o samolocie, który wzywa pomocy. Co ważne, nadajniki ratownicze wysyłają informacje także przy zaniku zasilania z samolotu – mówi nasz ekspert.

Czas wyemitowania sygnału przez boję miałby również przełożenie na czas rozpoczęcia akcji ratowniczej, byłby wymiernym odniesieniem do szybkości działań ratowniczych Rosjan.

Komisja Millera stwierdziła w swoim raporcie, że przebieg akcji ratowniczej znany jest jej tylko z Raportu końcowego MAK. Powołując się na ten raport, komisja pisze, że pierwszy zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce 17 minut po katastrofie, a siedem zespołów pogotowia ratunkowego dotarło po 29 minutach od wypadku.

Eksperci Millera napisali w raporcie: „Wyłączenie radiostacji nie miało wpływu na prowadzenie akcji poszukiwawczo-ratowniczej w dniu 10.04.2010 r.” Dodali jednak w przypisach, że „w przypadku zaistnienia wypadku tego samolotu w trudno dostępnym terenie lub nad akwenem brak radiostacji ratowniczej automatycznie wysyłającej sygnał pozwalający na jego lokalizację mógłby poważnie utrudnić lub wręcz uniemożliwić prowadzenie akcji poszukiwawczo-ratowniczej”.

– Jeśli katastrofa została spowodowana celowo, czego nie wyklucza przecież polska prokuratura, być może Rosjanie w Samarze zepsuli radiostacje, aby mogli potem manipulować czasem katastrofy. Przecież najpierw przekonywano nas, że tragedia miała miejsce o godz. 8:56 czasu polskiego, potem podano, że jednak wydarzyła się o 8:41. Dziś już nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy sygnał lokalizatora nie wskazałby jeszcze innego czasu – mówi nasze źródło.

Całość artykułu w tygodniku „Gazeta Polska”

Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą

William "Bill" Cooper

N_one
Główny Bajkopisarz
ranks
useravatar
Offline
1360 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

"Okazało się jednak, ze Armia Polski jest mniej liczna, biedniejsza, gorzej wyposażona a na dodatek w dwóch dziwnych katastrofach lotniczych za czasów obecnie rządzącej partii doszło do śmierci wszystkich ważnych dowódców wojskowych"

Zapewne autorowi chodzi o katastrofę TU 154M oraz CASA C-295M (2008r Mirosławiec)

Powiem Wam coś na temat katastrofy CASY, mój przyjaciel z ŻW był na miejscu wypadku jako pierwszy. OŻW z Poznania prowadził dochodzenie w tej sprawie. Jak zwykle sprawa ucichła bardzo szybko, wina została zrzucona na pilotów, a prawda nigdy nie wypłynie na jaw bo byłby to wstyd dla naszego państwa. Wstyd i hańba dla wojska polskiego, najlepsze jest to, że znając prawdę polski rząd nie zrobił nic by to zmienić. Dopiero druga katastrofa dała im w końcu do myślenia. Dlaczego nie ujawnili nagrań z czarnych skrzynek CASY? Nigdy to nikogo nie zastanawiało?

Ktoś kto był w wojsku, wie jak kończą się takie spotkania (zjazdy) - po staro-polsku. Wszystko byłoby OK, gdyby nie to że przełożonym się nie podskakuje, a na pewno już nie pijanym przełożonym. Lot CASY tak samo jak lot TU 154M był lotem WOJSKOWYM! DLatego że za sterami siedzieli piloci wosjkowi a nie cywilni. Na pokładzie CASY byli sami ofcerowie, od półkownika w górę. TU 154M leciał Gen. Błasik + prezydent. Wydaje mi się że rozumiecie jakie tam było ciśnienie w obu samolotach, żeby wylądować przy fatalnych warunkach. Rozumiecie chyba daleczego RZĄD RP w końcu zrezeygnował z toksycznej atmosfery i przesiadł się do samolotów cywilnych? Bo pilot decyduje sam, nikt nie wywiera na niego żadnego wpływu (nie ma wyższego stopniem). Musi postępować zgodnie z procedurami a nie na wiwat, wróćmy do tematu CASY...

Ciała były poowijane wokół drzew, pełno plastikowych i papierowych kubeczków, butelek po gorzole. Tam była jedna wielka fiesta i to przez całą drogę począwszy od Warszawki. Przejdźmy do meritum....jeden z pilotów odmówił lądowania przy złych warunkach, jeden z wysokich rangą oficerów (natrzepany jak kozioł) wyrzucił go z kabiny usiadł za sterami i.....wylądował. Podobno padły takie słowa...."Co ku*wa nie wylądujesz, to wypie*dalaj, stary Ci pokarze jak się lata"



Kiedyś oglądałem jakiś program dokumentalny na ten temat, brat jednego z pilotów prowadził śledztwo na własną rękę. Coś w tym stylu właśnie wypłynęło, zaczął głośno o tym mówić to mu grożono. Dostawał telefony z pogróżkami.

Jak ktoś był w wojsku to wie o czym mówię...rozkaz to rozkaz.

Ile prawdy w tej opowieści? Ja w nią wierzę. Powiem więcej ale to są tylko moje włąsne refleksje....uważam że w Smoleńsku mogła być podobna sytuacja. Błasik był w kokpicie, to wystarczyło. Nie wydaje mi się aby Rosjanie mieli coś z tego że wysadzą samolot z Kaczyńskim. Gdyby Tusk i Kaczyńscy nie żarli się przy korycie, katastrofy by nie było. Dlatego cały rząd powinien odejść, wszyscy PO PiS, PsL, SLD, palikot.

Uważam że cały rząd jest do wymiany.



Jeśli chodzi o temat wojny to pewnie autor ma na myśli wojnę z Rosją. Ludzie w jakim Wy świecie żyjecie. Ewentualnie możemy z nimi pograć w "Medal of Honor" albo "battlefield'a". Polska wykońćzy się sama. Armii nie mamy, świadczeń publicznych - zero! Ludzie dorośli umierają bo nie ma kasy na lekarstwa dla nich, chociaż przez całe życie na to je*ali. Za chwilę dzieci zaczną umierać bo też już się i na nie kasa skończyła. Polska jest podzielona na wschód, zachód i śląsk. Tego kraju już nie ma. Znaleźć prawdziwego patriotę w dzisiejszych czasach to cud. Jak ktoś ma wierzyć w Polskę jak ten kraj tylko oszukuje i okrada swój lud. Ze strony Rosji to wystarczą 3-4 bomby i jesteśmy pozamiatani. Nikt z nas nie zdaje sobie sprawy co to znaczy wojna i lepiej niech tak zostanie. Pozdrawiam

Guest
Gość
useravatar
Offline
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Wszystko spoko, ale Błasika nie było w kokpicie (nie ma na to dowodów). To jedno z kłamstw GW.

A samolot rozpadł się przed uderzeniem w ziemię.

Ktokolwiek to pisał, miał chyba złe intencje.. Albo kierował się zasadą "nie znam się, to się wypowiem".

nlg
Obserwator
ranks
useravatar
Offline
18 Posty
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Odgrzewany kotlet czyli Smoleńsk po raz enty

Kiedyś się dowiemy co się tam stało?

Guest
Gość
useravatar
Offline
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Informacje forum

Statystyki:
 
Ilość wątków:
243
Ilość sond:
5
Ilość postów:
1919
Forum jest nieaktywne:
Użytkownicy:
 
Zarejestrowani:
210
Najnowszy:
uojohuripten
Zalogowani:
0
Goście:
40

Zalogowani: 
Nikt nie jest zalogowany.

Legenda Forum:

 wątek
 Nowy
 Zamknięty
 Przyklejony
 Aktywny
 Nowy/Aktywny
 Nowy/Zamknięty
 Nowy przyklejony
 Zamknięty/Aktywny
 Aktywny/Przyklejony
 Przyklejony / Zamknięty
 Przyklejony/Aktywny/Zamknięty