Chomik Furiatto

Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

Język E-Prime
 
 
Alfred Korzybski w 1933 roku zaproponował w dziale Science and Sanity, by raz na zawsze pozbyć się z języka angielskiego relacji tożsamości definiowanej za pomocą słowa „jest”. (Takiej jak w zdaniu typu X jest Y, np. „Joe jest komunistą”, „Mary jest głupią urzędniczką”, „Wszechświat jest gigantyczną maszyną” itd.). W 1949 roku D. David Bourland Jr. Zaproponował zniesienie wszelkich form czasownika „być”. Jego propozycję określano mianem języka E-Prime, od słów „English-Prime”.
 
Niewielu naukowców ośmieliło się pisać w języku E-Prime (przede wszystkim dr Albert Ellis i dr E.W. Kellogg III). Bourland w swych niepublikowanych artykułach opowiada o kilku przypadkach, kiedy to raporty naukowe, niezrozumiałe dla niektórych członków grupy badawczej, nagle nabrały sensu, gdy przepisano je w języku E-Prime. Tym niemniej, dotychczas E-Prime nie zadomowił się na dobre w kręgach naukowych i mowie potocznej.
 
(Co dziwne, większość fizyków na co dzień pisze w języku E-Prime. Może to być wpływ operacjonalizmu, czyli takiego podejścia filozoficznego, które namawia do definiowania rzeczy w odniesieniu do wykonywanych przez nie operacji. Ale tylko nieliczni wiedzą o E-Prime jako swego rodzaju systemie językowym. Prędzej czy później większość naukowców popada w różne „jestestwa”, mieszając sobie i swym czytelnikom w głowach.)
 
Niezależnie od tego, E-Prime rozwiązuje wiele pozornie nierozwiązywalnych problemów. Pełni też rolę remedium na to, co Korzybski nazwał „myśleniem demonologicznym”. Większość tej książki została napisana w języku E-Prime, by czytelnik mógł zapoznać się z nowym sposobem mapowania świata. Czasem sięgam tu po normalny język – szczególnie wtedy, gdy omawiam niektóre funkcjonujące w naszym społeczeństwie dziwne i zabobonne sposoby myślenia (pojawiające się wraz z ingerencją czasownika „jest” w nasze myślenie). Ku przestrodze, za każdym razem umieszczam „jest” w cudzysłowie, podkreślając jego rolę sprawcy tego bałaganu.
 
Jak wie niemal każdy właściciel komputera, oprogramowanie może w poważnym, czasem zdumiewającym stopniu wpływać na funkcjonowanie osprzętu. Pierwsza reguła dotycząca komputerów – tak starożytna, że zdaniem niektórych wywodząca się z epoki, kiedy po Ziemi biegały dinozaury, a Richard Nixon był u władzy – mówi nam: „Co włożysz, to wyjmiesz” (w skrócie CWTW).
 
Zły software gwarantuje błędne odpowiedzi i ostatecznie totalny bełkot. Z kolei dobre oprogramowanie potrafi w „cudowny” sposób rozwiązywać problemy, które dotychczas wydawały się zagmatwane.
 
Ponieważ do umysłu docierają tylko przetworzone dane, warto rozeznać się w stosownym przez nas do tego oprogramowaniu. Sens korzystania z E-Prime opiera się na założeniu, że sztywna relacja tożsamości, wbudowana w język wraz z czasownikiem „jest”, przynależy do uniwersum arystotelesowego i nie odpowiada współczesnym wyzwaniom i problemom. Tak właśnie działa zasada CWTW. Konsekwentne rugowanie z naszego języka czasownika „jest” i pisanie / myślenie wyłącznie w języku operacyjno-egzystencjalnym lepiej dostraja nas do współczesnego świata, ułatwiając radzenie sobie z jego wyzwaniami.
 
Na dobry początek przyjrzyjcie się dwóm kolumnom. W pierwszej zdania napisano w języku standardowym, w drugiej w E-Prime.



http://ag.108.pl/components/com_agora/img/members/231/e-prime.jpg


Zdanie spisane w „metafizycznym” języku arystotelesowskim po przekształceniu w E-Prime przyjmują postać formuł operacjonalnych bądź egzystencjalnych. Być może, przynosi to pożytek tylko filozofom i naukowcom zafascynowanym fenomenologią i operacjonalizmem. Zanim jednak utwierdzicie się w takim przekonaniu na dobre, zestawcie ze sobą dwa pierwsze zdania.
 
Już na pierwszy rzut oka sentencje w standardowym angielskim: „Foton jest falą” i „Foton jest cząstką” wydają się sprzeczne. Zupełnie jakbyśmy jednocześnie twierdzili, że „Robin jest chłopcem” i „Robin jest dziewczynką”. XIX-wieczni fizycy nieustannie głowili się nad tą kwestią, aż ostatecznie na początku lat dwudziestych XX wieku doszli do wniosku, że na nic się zdadzą wyniki eksperymentów, ponieważ zależą one od samych instrumentów lub warunków doświadczenia. Jeden rodzaj eksperymentów zawsze pokazywał światło podróżującej pod postacią fal, drugi pokazywał światło podróżujące w formie odrębnych cząstek.
 
Ta sprzeczność wywołała poważną konsternację. Jak wcześnie zdążyłem już zauważyć, niektórzy fizycy pozwalali sobie na żarty o „falocząstkach”. Inni głosili w desperacji, że „świat jest nieracjonalny” (czym wyrażali swe przekonanie, że świat nie podlega już prawom arystotelesowskiej logiki). Zdarzali się jednak tacy, którzy wierzyli, że kiedyś, w nieokreślonej przyszłości ktoś przeprowadzi eksperyment definitywnie rozstrzygając, czy fotony „są” falami czy cząsteczkami.
 
By pozbyć się sprzeczności wystarczy te dwa zdania przełożyć na E-Prime. Znikną wszelkie sprzeczności. Nie będzie już „paradoksów” ani „irracjonalności” w świecie. Zauważymy również, że ograniczamy się do mówienia o tym, co się dzieje w czasoprzestrzeni, podczas gdy w standardowym angielskim pozwalaliśmy sobie na twierdzenie o czymś, czego w ogóle nie obserwowaliśmy w czasoprzestrzeni - „esencji” arystotelesowskiego fotonu. („Interpretacja kopenhaska” i „zasada nieoznaczoności” Nielsa Bohra rozwikłały w fizyce dualizm fal i cząstek zgodnie z duchem E-Prime, choć bez odwoływania się do tego języka.)
 
Słabość arystotelesowskiego esencjonalizmu polega na przekonaniu, że każdy „przedmiot” posiada w sobie coś, jakąś „rzecz”, którą cyniczny filozof niemiecki, Max Stirner, nazwał „zjawą”. Stąd w słynnym żarcie Moliera niedouczony lekarz stara się zrobić wrażenie na jeszcze bardziej niedouczonym laiku, „tłumacząc” mu, że opium nas usypia, ponieważ zawiera w sobie „własność sprowadzania snu”. Gdybyśmy chcieli przełożyć to na język operacjonalny, opisalibyśmy dokładnie, w jaki sposób struktura cząsteczki opium wiąże się ze specyficznymi receptorami w mózgu.
 
Mówiąc prościej, świat arystotelesowski zakłada zbiór „rzeczy” zawierających w sobie „esencje” czy też „zjawy”, podczas gdy nowoczesny świat nauki przyjmuje istnienie sieci związków strukturalnych. (Przyjrzyjcie się raz jeszcze pierwszym dwóm przykładom z naszej tabeli dla lepszego zrozumienia tej różnicy.)
 
Nawet lekarz Moliera nie wydaje się jednak tak komiczny jak popularyzowana przez Watykan teologia. Zgodnie z tomistycznym arystotelianizmem (czyli oficjalną filozofią watykańską) „rzeczy” nie tylko zawierają w sobie „esencje”, ale również posiadają wygląd zewnętrzny, czy też „przypadłości”. „Tłumaczy” to zdumiewający, niesamowity „cud transsubstancji”, podczas którego kawałek chleba zamienia się w ciało Żyda, który żył dwa tysiące lat temu.
 
Owe „przypadłości” - obejmujące wszelkie dane zmysłowe pochodzące z obserwacji chleba – ponoć nie ulegają zmianie. Dla naszych oczu, kubków smakowych i mikroskopów elektronowych chleb pozostaje taki sam. Jego waga nie zmienia się. Dla katolików jednak cud transsubstancji, możliwy do wykonania przez każdego księdza, sprawia, że hostia „jest” ciałem wspomnianego martwego Żyda, niejakiego Jeszui bin Jusufa, którego goje w Watykanie nazywają Jezusem Chrystusem. Innymi słowy, „esencja” hostii „jest” Żydem.
 
Wydaje się oczywiste, że w ramach tego stylu myślenia „esencja” hostii może „być” wszystkim i odnosić się do wszystkiego – może „być” esencją zajączka wielkanocnego lub też jednocześnie Jezusem i zajączkiem wielkanocnym; może „być” braćmi Marx lub milionem innych zjaw szczęśliwie koegzystujących poza czasoprzestrzenią w miejscu zasiedlonym przez metafizyczne byty.
 
Bardziej jeszcze zdumiewa fakt, że cud ów dokonuje się tylko w obecności kapłana posiadającego penis. Protestanci, żydzi, buddyści zen i inni wyświęcili wiele kapłanek, ale Watykan uporczywie trzyma się tego, że tylko mężczyzna, a więc człowiek mający siusiaka, może przekształcić „esencję” hostii w „esencję” martwego ciała.


(Ten fallocentryczny ryt, podobnie jak tkwiący u jego podłoża kanibalizm, nawiązuje do popularnych w epoce kamiennej przekonań, jakoby jeden organizm mógł przekazać drugiemu „esencję”. W wielu, inkorporowanych przez katolicyzm, pogańskich kultach płodności, ważną rolę odgrywał rytualny homoseksualizm. Więcej na ten temat piszą Frazer w  Złotej gałęzi i Wright w Worship of the Generative Organs. Do transmutacji chleba w ciało potrzeba fallusa, ponieważ nasi dawni przodkowie wierzyli, że wszelkie działania magiczne wiążą się z obecnością fallusa.)
 
O ile w standardowym języku możemy rozmawiać o rozmaitych dziwacznych kwestiach metafizycznych, nie zauważając nawet, że wkroczyliśmy na teren teologii i demonologii, o tyle w E-Prime da się rozmawiać tylko o doświadczeniach (lub transakcjach), autentycznie zachodzących w czasoprzestrzeni. Co prawda, dzięki E-Prime nie przenosimy się do królestwa nauki, ale przynajmniej opuszczamy rejony średniowiecznej teologii i doświadczamy rzeczywistości egzystencjalno-empirycznej.
 
Jeżeli o mnie chodzi, nie mam nic przeciwko spekulacjom teologicznym i/lub demonologicznym. Niniejsza książka ma tylko na celu wyjaśnienie różnicy między spekulacjami teologicznymi, a autentycznymi przeżyciami w czasoprzestrzeni. Mam nadzieję, że unikniecie dzięki temu zabłąkania w rejony teologii. Dla przykładu amerykański Sąd Najwyższy zabłąkał się do królestwa teologii (lub demonologii), swoim orzeczeniem że słowo „pieprzyć” „jest” nieprzyzwoite. Z punktu widzenia naukowego języka E-Prime moglibyśmy co najwyżej powiedzieć, że „Słowo 'pieprzyć' wydaje się nieprzyzwoite dla X procent populacji”, przy czym procent ten należałoby obliczyć normalnymi metodami sonadażowymi.
 
Przejdźmy teraz do tajemniczego Johna, który „jest” nieszczęśliwy i zrzędliwy, choć równocześnie „jest” inteligentny i radosny. Znajdujemy tu uderzające podobieństwo do dylematów związanych z dualizmem falowo-cząsteczkowym. Zgodnie z tunelem rzeczywistości kreowanym przez standardowy język moglibyśmy uznać, że John „naprawdę jest” osobą cierpiącą na chorobę maniakalno-depresyjną. Inny obserwator mógłby uznać, że spostrzeżenia jego kolegi nie są zbyt dokładne i „jest” on „niewiarygodnym świadkiem”. Znowu to niewinnie wyglądające słowo „jest”, prowokujące nas do żarliwych debat i gwałtownych kłótni sprawia, że zaludniamy świat zjawami. (Pamiętacie miasteczko w Irlandii Północnej? Czy to „jest” „rzeczywiście” Derry, czy też może Londonderry?)
 
 Wystarczy jednak, że przepiszemy to zdanie w języku E-Prime, a okaże się, że „John sprawia wrażenie nieszczęśliwego i zrzędliwego, kiedy pracuje w biurze”, natomiast „radosnego i inteligentnego podczas wylegiwania się na plaży”. Opuszczamy w ten sposób świat ułud, wkraczając do fenomenologicznej rzeczywistości autentycznych przeżyć. Tak oto w magiczny sposób znika kolejna metafizyczna sprzeczność.
 
Nawiasem mówiąc, sformułowania typu „John jest Czymś ” zawsze otwierają wrota rozmaitego rodzaju zjawom, często są również początkiem metafizycznych dyskusji. Logika filozofii arystotelesowskiej, osadzona standardowych językach europejskich, prowadzi zawsze do przywoływania wiecznych bytów,  chyba że w wypowiedzianym zdaniu wspomina się o czasie. Nawet wtedy lingwistyczne przyzwyczajenia sprawiają, że „nie zauważamy” daty i traktujemy słowo „jest” jako symbol wiecznego trwania (arystotelesowską ponadczasową „esencję” czy też zjawę).


Dla przykładu zdanie twierdzące, że „John jest ogolony” może zmylić wielu ludzi, jeśli John stanie się poszukiwanym przestępcą i zapuści brodę.
 
 
Z kolei zdania „John jest protestantem”, „John jest katolikiem” mogą zmieniać się co dzień, jeśli John wyrobi w sobie nawyk filozoficznych spekulacji.
 
 
Jeszcze większy kłopot sprawia sentencja „John jest Żydem”. Niesie ze sobą pięć różnych znaczeń. Niektóre z nich mogą zmienić się z czasem, inne pozostają niezmienne, a tylko jedno mówi nam cokolwiek o tym, jak John zachowuje się w czasoprzestrzeni.
 
Pozwólcie, że przy tej kwestii zatrzymam się chwilę dłużej. Według prawa rabinicznego zdanie „John jest Żydem” oznacza, że John miał matkę Żydówkę. Nie wnosi to nic do naszego rozumienia poglądów politycznych czy też religijnych Johna, a już zupełnie nie ułatwia wglądu w jego gust artystyczny, życie seksualne, ulubione dyscypliny sportu itd.
 
To samo zdanie „John jest Żydem” dla nazistowskich Niemców i współczesnych antysemitów oznacza, że przynajmniej jeden z przodków Johna spełniałby warunki opisane w jednej z pięciu sprzecznych definicji – co znów w żaden sposób nie odnosi się do zachowania Johna.
 
W niektórych kręgach zdanie „John jest żydem” oznacza, że John praktykuje żydowską religię. Tu przynajmniej mamy jasność. John będzie bardziej lub mniej regularnie uczęszczał do świątyni. Nadal jednak nie wiemy jak ściśle będzie przestrzegał koszerności.
 
W jeszcze innych kręgach zdanie „John jest Żydem” oznacza, że chociaż John odrzuca religię żydowską, to jednak utożsamia się „w imieniu Żydów” na wiecach politycznych. (Nadal jednak nie wiemy, czy będzie popierał czy też krytykował obecną politykę izraelską.)
 
Zdanie „John jest Żydem” może także oznaczać, że John żyje w społeczeństwie, w którym większość ludzi, uważa się, przez wgląd na jeden z wyżej podanych powodów, za Żydów, tak więc muszą uznać swoje „żydostwo” niejako z konieczności.
 
Krytycy literaccy, zwykle uważani za bardzo drobiazgowych i uważnych czytelników (przynajmniej w porównaniu do przeciętnego człowieka), od ponad czterdziestu lat mówią o Leopoldzie Bloomie, bohaterze Ulissesa , jako „Żydzie”. Dopiero w ostatniej dekadzie niektórzy z nich zaczęli zastanawiać się nad tym, czy aby na pewno „jest” to prawdą. (Bloom podpada pod kategorię „Żyda” tylko w dwóch z pięciu wspomnianych znaczeń, natomiast zgodnie z pozostałymi trzeba go określić „gojem”. Czy wynika z tego, że w Bloom „jest” w 40% „Żydem”, a w 60% „nie-Żydem”? A może „jest” jednym i drugim? Powoli wyłaniający się wśród badaczy Joyce'a konsensus sugeruje, że Joyce specjalnie nadał Bloomowi tak niejednoznaczną tożsamość kulturową, by poddać antysemityzm jeszcze bardziej wyrazistej krytyce.
 
Być może, zachowam się tutaj jak ekscentryk, sugerując że Joyce, podobnie jak inna wielka postać żyjąca w jego czasach, Bohr, choć nie sięgał po język E-Prime, starał się ukazać kłamstwo skrywające się we wszystkich twierdzeniach zawierających słowo „jest”. Bloom, tak jak kot Schroedingera („martwy” w niektórych  Eigenstates , „żywy” w innych), nie pasuje do żadnego środowiska. Jego „żydowskość” i „nie-żydowskość” odgrywa różne role, w różnych etapach jego życia i w różnych środowiskach.


Swoją drogą, w ramach struktury standardowego języka angielskiego zdanie „Marilyn Monroe była Żydówką”, wydaje się prawdziwe, nawet jeśli trochę anachroniczne, bo choć Marilyn nie posiadała przodków żydowskich, matki Żydówki, związków z „gminą żydowską” ani nawet nie była nazywana „Żydówką” w mass mediach, to jednak po poślubieniu Arthura Millera zaczęła praktykować religię żydowską i stąd też formalnie miała w sobie więcej „żydowskości” niż wielu Żydów-ateistów. Wróćmy jednak do Johna...
 
Zdanie „John jest hydraulikiem” również zawiera błąd, bo niewykluczone, że od chwili waszego ostatniego spotkania John porzucił swój dawny ach i zajął się fryzjerstwem. W życiu mogą się zdarzyć dziwniejsze rzeczy. Gdybyśmy więc mieli napisać to samo zdanie w języku E-Prime, brzmiałoby ono następująco: „Ostatnim razem, gdy widziałem Johna, zajmował się hydrauliką”.
 
Banał? Nadmierna pedanteria? W jednym z ostatnio opublikowanych artykułów * można wyczytać, że profesor Harry Weinberg – co ciekawe, mój dawny współpracownik – próbował kiedyś zaakcentować te kwestie, dowodzą swoim studentom błędność stwierdzenia: „John F. Kennedy jest prezydentem Stanów Zjednoczonych”. Dr Weinberg wykazał, że wywód jakoby nic się nie zmieniło od chwili, gdy przyszliśmy na zajęcia, nie może być poparty solidnymi faktami ze strony osób, które znalazły się w klasie. Co ciekawe, historia dowiodła, że miał rację. Jego spotkanie ze studentami odbyło się 22 listopada 1963 roku i po wyjściu z klasy wszyscy się dowiedzieli, że w tym samym czasie zastrzelono prezydenta Johna F. Kennedy'ego, a na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych zastąpił go Lyndon B. Johnson.
 
Daje do myślenia, prawda?
 
Przyjrzyjmy się teraz przykładowi piątemu: „Samochód... był niebieskim fordem”. Po raz kolejny wracamy do paradoksu „dwóch głów” Bertranda Russella. Wydaje się, że niebieski Ford istnieje „w” głowie świadka, ale czy aby na pewno istnieje „poza” tą głową? Nawet gdybyśmy mieli porzucić laboratorium badawcze, podobne problemy z percepcją napotkalibyśmy w życiu, o czym świadczy ogrom tego rodzaju spornych spraw rozstrzyganych przez sądy. Może „świat zewnętrzny” (włącznie z niebieskim fordem) istnieje w jakiejś super-głowie? Nasze problemy znikają, gdy tylko przełożymy owo zdanie na język E-Prime: „O ile dobrze pamiętam... widziałem niebieskiego forda”. Obcujemy wówczas z czystym opisem przeżyć i unikamy kwestii zarówno „dwóch głów”, jak i pozostałych paradoksów występujących w standardowym języku.
 
James Thurber opowiada, że widział kiedyś admirała w mundurze XIX-wiecznej marynarki i staromodnych bokobrodach, pędzącego jednokołowym rowerem po nowojorskiej Piątej Alei. Na szczęście wcześniej zgubił okulary i nie zdążył odebrać nowych od optyka, ponieważ w przeciwnym razie musiałby zacząć martwić się o swoje zdrowie psychiczne. Zresztą mnie samemu, podczas wizyty w Castro, słynnej dzielnicy homoseksualistów w San Francisco, zdarzyło się przeczytać napis: „FILTRY HOMOWE”, który po drugim spojrzeniu zmienił postać na „FILTRY DOMOWE”.
 
Nawet Arystoteles, któremu obrywa się na stronicach tej książki, miał dość rozsądku, aby pewnego razu stwierdzić błędność sformułowania „widzę”. Według niego należałoby wypowiadać je zawsze w czasie przeszłym, bowiem między energią docierającą do oczu, a kreacją obrazu (oraz pochodnych idei) w mózgu występuje odstęp czasowy. Z tego właśnie powodu świadkowie wspomnianego wydarzenia mogli ujrzeć nie tylko niebieskiego forda, ale również niebieskiego volkswagena czy nawet zieloną toyotę.
 
Pewnego razu zdumiałem swego przyjaciela wyznaniem, że dwa, trzy razy w tygodniu widuję UFO. Osobiście, nie widzę w tym nic strasznego, ponieważ mam sporą wiedzę na temat psychologii transakcyjnej. Zdarza mi się widywać również UNFO, lecz niezbyt spieszę z nadawaniem im tożsamości szopów lub świstaków. Większość prowadzących samochód osób ma podobne doświadczenia, lecz podobnie jak ja nie nadaje im szczególnego znaczenia. Wrażenie robią na nas dopiero kontakty z UFO, ponieważ ktoś w przeszłości odważył się powiedzieć publicznie, że „są” to kosmici. Osobiście nadaje im rangę „niezidentyfikowanych”, ponieważ żaden z tych obiektów nie zaistniał w moim polu percepcji na tyle długo, bym mógł w nim rozpoznać cokolwiek, a co dopiero statki kosmiczne! Dodatkowo sądzę, że jedynym wytłumaczeniem dla osób, którym nie zdarza się często widzieć Niezidentyfikowane Obiekty Latające, może być ułomność ich percepcji. Po niebie bez przerwy latają jakieś obiekty, najczęściej zbyt szybko, by można było je rozpoznać.
 
Powiem więcej – czasami moja własna żona objawia mi się jako Niezidentyfikowany Obiekt Nie Latający – zwykle około drugiej, trzeciej w nocy, gdy wstaję z łóżka i idę do toalety. Widuję wtedy w drugim krańcu korytarza jakąś mroczną postać, ale zanim chwycę coś ciężkiego na szczęście ją rozpoznaję. Uprzedzając złowieszczy chichot moich krytyków, wyznam, że nigdy nie zdarzyło mi się pomylić jej z wiewiórką.
 
Jeśli przyjrzeć się temu wszystkiemu z perspektywy języka E-Prime, cały nasz świat wypełniają UFO i UNFO. Z całkowitą pewnością można rozpoznać nieliczne tylko „rzeczy” (zdarzenia czasoprzestrzenne).
 
Wróćmy do przykładu szóstego: „To jest faszystowska idea” - „To mi przypomina faszystowską ideę”. W standardowym języku mamy do czynienia z przypisaniem średniowiecznej „esencji”, zdanie to bowiem nie odnosi się do konkretnego umieszczonego w czasoprzestrzeni zdarzenia. Nie dostarcza ono również żadnych metod mierzenia domniemanego „faszyzmu”. Po przełożeniu tego zdania na język E-Prime znikają wszelkie zjawy i esencje, na pierwszy plan wysuwa się natomiast udział mózgu komentatora w nadawaniu sensu pojęciom. Nie bez przyczyny język standardowy stawia niewidzialną barierę pomiędzy obserwatorem a obserwowaną rzeczą, podczas gdy E-Prime wprowadza nas we współczesny świat kwantowy, gdzie obserwatora nie sposób oddzielić od rzeczy obserwowanej.
 
Przykłady 7 i 8 po raz kolejny dobitnie pokazują, że w standardowym języku czają się rozmaitego sortu straszydła. E-Prime spektakularnie się z nimi rozprawia i przypomina nam o „zasadzie nierozłączności kwantowej”, czyli niemożliwości rozdzielenia obserwatora od rzeczy obserwowanej.
 
Przemyślenie przykładu 9 dostarczy nam odpowiedzi na słynny Koan zen: „Kim jest Mistrz sprawiający, że trawa jest zielona?” Uchroni nas także przed licznymi sprzeczkami (toczonymi głównie między mężami, a żonami) o to, czy nowe zasłonki „są naprawdę” zielone czy niebieskie.
 
Przykład 10 odsłania nowe subtelności. Jak widzicie, w tym konkretnym przypadku użycia języka standardowego nie pada słowo „jest”, tak więc nawet osoby posługujące się E-Prime mogą nie dostrzegać tu żadnego problemu. Jeśli ta obserwacja odnosi się do słynnego (i zdradliwego) eksperymentu psychologicznego, możemy mówić o zabawnym błędzie.
 
Oczywiście, mam tu na myśli eksperyment, podczas którego dwóch mężczyzn wbiega do sali, szamocze się i krzyczy na siebie i wtedy jeden z nich wykonuje gwałtowny ruch, a drugi pada. Większość studentów psychologii obserwujących to zdarzenie opowiada, że widziało nóż w dłoni mężczyzny wykonującego ruch. Tymczasem był to banan.
 
Jeśli opowiemy o tym zdarzeniu w języku E-Prime, pozbędziemy się tyranii pewności, zaczniemy baczniej analizować własne spostrzeżenia, a może nawet ostatecznie ujrzymy banana zamiast wyimaginowanego noża?

R. A. Wilson-PSYCHOLOGIA KWANTOWA–Język E-Prime


*
Ruth Gonchar Brennan, „Statement od Fact or Statement of Inference”, w: Temple Review, Temple University,
Winter 1988-89.

http://motyl.files.wordpress.com/2009/06/eprime.pdf

 

"Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch." Z.H.

wm
Adept
ranks
useravatar
Offline
106 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

Język mentalski


Na poziomie umysłu, kodyfikujemy język naturalny - stosowanym kluczem pojęciowości. Pomimo, że odbieramy bieżące treści na poziomie konceptualnym (bieżącymi, ustalonymi wartościami i to w introspekcyjnym dostępie) to nadal nie stanowi on fundamentu życia intelektualnego jak w przypadku reprezentacji tych pojęć, realizowanych neuronalnie.

Działa algorytmowo, przez co odporny jest z założenia na interpretacje, przekłamania. Daje to obraz (rozróżnienie) funkcjonowania dwóch form myśli:  znaczeniowo - słownej oraz organiczno - rekurencyjnej. Kształt jaki odebrana myśl przybierze, stanowi wzór dla kolejnych myśli torzsamych względem siebie. Wywodzić z niego należy zasady, którymi posługują się mniej rozwinięte formy życia..

Jeżeli ten język naturalny "współgra" z "myślami językowymi", którymi posługujemy się introspekcyjnie to precyzja w odniesieniu do kontekstu, działą automatycznie - gdy pozwolimy sobie na brak nawykowych reakcji na komunikat - na chwilę skupienia i zawierzenia we własne konstrukcje weryfikowalne wszak co noc z głową na poduszce..

Świadomie możemy sobie dzięki temu pozwolić na przyjmowanie oraz rozpatrywanie dowolnych interpretacji i znaczeniowości komunikatów, wiedząc że źródłowa maszyna niezauważalnie "wyciąga" te elementy, które budują kolejny/weryfikują zastały/odnoszą do reszty jej ciągu.


(osoby inteligentne mają cięższe mózgi - większą moc obliczeniową (gęstsze) - około 86x10^9 dobrze śmigających neuronów - bystrzy - szybko przetwarzający informację co w kontekście w/w może stanowić układ:  info przekształcane są na pojęcia, te uruchamiają odpowiednie reprezentacje, one przekształcane przez odpowiedni mechanizm - wczyt.)





W jaki sposób myślimy? Czemu potrafimy się skutecznie porozumiewać? Jakie relacje łączą umysł z językiem? Wreszcie – czy myśleć i dyskutować z ludźmi mogą również maszyny? Spójną odpowiedź na te wszystkie pytania sugeruje hipoteza tzw. „języka mentalskiego”.

Dzięki językowi potrafimy skutecznie opowiadać, komentować, przekonywać, narzekać, złorzeczyć i przeklinać, mimo że nie grzeszy on precyzją, a my notorycznie łamiemy związane z nim standardy poprawności. Choć nasza codzienna komunikacja zazwyczaj jest wystarczająco płynna i przynosi oczekiwane rezultaty, czasami towarzyszy nam przeczucie, że używane przez nas słowa rozmijają się z naszymi myślami.
Zazwyczaj sądzimy, że treści naszych myśli są  bogatsze względem tego, co potrafimy wyrazić. Czasami, gdy zmagamy się z jakimś problemem, w najmniej oczekiwanym momencie nachodzi nas poczucie, że znaleźliśmy rozwiązanie. Mówimy wówczas o ,,olśnieniu”, ,,oświeceniu” czy ,,natchnieniu” i  jesteśmy przekonani, że udało nam się rozstrzygnąć nurtującą nas kwestię, choć nie działo się to przy użyciu słów. Co więcej, radość z odkrycia ustępuje nierzadko miejsca frustracji, gdy chcielibyśmy wyrazić to, o czym myśleliśmy. Próba wypowiedzenia lub zapisania tego, co dla naszego umysłu jest jasne i wyraźne, okazuje się wyjątkowo trudna.


(Nie)giętki język i myśląca głowa

Wyrażanie naszych stanów wewnętrznych okazuje się tym bardziej skomplikowane, im niższy jest stopień ich introspekcyjnej dostępności. Innymi słowy, gdy ,,kotłują nam się myśli”, nadanie im postaci językowej może stać się po prostu niewykonalne. Chociażby z tego względu niełatwo jest mówić o przeczuciach czy emocjach, jak również tworzyć poprawne i merytoryczne wypowiedzi w stanach pobudzenia emocjonalnego.
Przewaga myśli względem możliwości ich wyrażenia ma także dobre strony. Przede wszystkim znacznie ułatwia ona zapamiętywanie tego, co słyszymy lub czytamy, bez konieczności zakodowania niuansów dotyczących składni wypowiedzi i okoliczności usłyszenia komunikatu. Ze wszystkich aspektów czyjejś wypowiedzi po prostu wybieramy te, które w danej sytuacji są dla nas najważniejsze. Najczęściej skupiamy się na treści, a nie na związanej z nią sytuacji czy budowie przekazu. Treść zakodowana w naszym umyśle może zostać zrekonstruowana zasadniczo bez tych środków składniowych, które występowały w komunikacie oryginalnym, a także w odmiennym kontekście. Oczywiście zdarza się, że dokładne zapamiętanie składni czy kontekstu ma kluczowe znaczenie. Jeśli o nich zapomnieliśmy, to mimo odtworzenia sensu czyichś słów gnębi nas to, „jak on to powiedział?”, albo „gdzie ja to przeczytałem?”.
Występowanie opisanych zjawisk jest dość oczywiste, jednak ich wyjaśnienie w ramach potocznych poglądów dotyczących myślenia okazuje się problematyczne. Na co dzień sądzimy bowiem, że nasze myślenie – poza wyjątkowymi sytuacjami, generowanymi na przykład przez stan zakochania czy upojenia alkoholowego – rozgrywa się w języku naturalnym, jest jakimś rodzajem cichego mówienia do samego siebie. Tak więc różnica między myśleniem a mówieniem polegałaby na,  odpowiednio, braku lub obecności wokalizacji. Tymczasem, jak mogliśmy zauważyć, nasze umysły pracują dość wydajnie, co nie zawsze idzie w parze z możliwością wyrażenia rezultatów tej pracy.


Język myśli

Jedna z prób wyjaśnienia problemów związanych z myśleniem i mówieniem jest związana z hipotezą tak zwanego języka myśli (mysleńskiego, mentalskiego, ang. mentalese). Głosi ona, że myślenie realizowane jest w pewnym specyficznym języku, składającym się z reprezentacji dla pojęć oraz składni nadbudowanej nad ich fizycznymi własnościami.
Przede wszystkim nasze myślenie dokonuje się w oparciu o pojęcia, czyli umysłowe odpowiedniki przedmiotów i stanów rzeczy. Niektóre z pojęć mają charakter wrodzony, inne zaś wymagają poznawczych kontaktów ze światem zewnętrznym. Pojęcia mogą oddziaływać na siebie, stanowią podstawę ludzkiej aktywności, a ich treść oraz sposób funkcjonowania są dostępne naszej świadomości. Jednak introspekcyjny wgląd do naszych myśli skutkuje złudzeniem co do ich autonomii. Właściwy mechanizm odpowiedzialny za przetwarzanie i powstawanie pojęć jest usytuowany na poziomie mózgowym.
Tam mianowicie mamy do czynienia z systemem reprezentacji dla treści naszego życia umysłowego. Elementy tego systemu mają charakter fizyczny (czy też fizjologiczny) , są  – jak głosi jedna z wersji hipotezy języka myśli – stanami elektrochemicznymi mózgu. Tak pojęte reprezentacje oczywiście nie posiadają tego, co zwykliśmy nazywać treścią. Jednak ich fizyczna charakterystyka pozwala podać ich opis syntaktyczny.


Elektrochemiczne klucze i kłódki

Można powiedzieć, rozwijając metaforę wprowadzoną przez Jerry’ego Fodora, że reprezentacje to swoiste klucze i kłódki. Kształt każdego z kluczy wpływa na to, która z kłódek nie stawi mu oporu. Skuteczność otwierania jest zatem zrelatywizowana do fizycznych własności, a nie tego kto wykonał klucze i kłódki, ile one kosztowały i czy je można podrobić.
Co więcej, posługiwanie się zestawem kluczy i kłódek jest możliwe nawet wówczas, gdybyśmy nie wiedzieli na czym polega dopasowanie jednych i drugich, do czego służą oba przedmioty ani jak się nazywają. Efektywne zamykanie i otwieranie mogłoby się dokonywać nawet wtedy, gdybyśmy nie  odróżniali klucza od kłódki – za pomocą instrukcji takich jak: 1) To włóż Tu, 2) spróbuj przekręcić, 3) jeżeli się udało, nie rób nic, 4) jeżeli się nie udało, To włóż Tam…  Pomijając nieistotne uproszczenia związane z tym obrazem, otrzymujemy ilustrację jednej z bardzo wpływowych idei ubiegłego stulecia, mianowicie maszyny Turinga*.
Oczywiście koncepcja Turinga nie była rezultatem inspirującego wpływu pomysłodawców języka myśli. Odwrotnie, to oni są spadkobiercami idei angielskiego matematyka, przyjmując założenie, że na fundamentalnym dla naszego umysłu poziomie działamy tak, jak komputery. Co to jednak znaczy?
Maszyna Turinga obserwuje pewien nośnik informacji, na podstawie których podejmuje odpowiednie działania: zapisanie lub wymazanie jakiegoś symbolu, przesunięcie nośnika informacji o jedno pole w prawo lub w lewo oraz, ostatecznie, przyjęcie nowej konfiguracji. Każda konfiguracja to rezultat ustosunkowania się maszyny do poprzedniego stanu i wykonania odpowiadającej temu stanowi instrukcji. Na przykład (nadal korzystając z metafory z kłódkami i kluczami): 1) weź To i Tamto, 2) dopasuj do siebie, 3) jeżeli dopasowałeś To Tam, to wróć do pierwszej sytuacji, 4) jeżeli nie dopasowałeś Tego Tam, to zamień To lub Tamto i wróć do drugiej sytuacji, 5) jeśli każde To dopasowałeś do jakiegoś Tamtego, zatrzymaj się. W tym przypadku działanie polegałoby na: dobieraniu klucza i kłódki, próbie ich dopasowania oraz zmianie jednego z tych przedmiotów na inny tego samego typu, o ile dopasowanie się nie powiodło.
Turing twierdził, że to co nazywamy myśleniem ma charakter maszynowego procesu. To, że o nasze czynności mentalne opisujemy jako celowe czy świadome, może być rezultatem pewnego złudzenia, albo dodatkiem, który nie ma wpływu na specyfikę samego myślenia.


Biologiczna maszyna Turinga

Odpowiedź na pytanie, czym jest myślenie (i czy maszyny mogą myśleć) wymaga osobnego omówienia. Gdybyśmy jednak założyli, że  „naszych głowach” funkcjonuje jakiś biologiczny wariant maszyny Turinga, to jak wyglądałoby jej działanie?
Język myśli składa się z reprezentacji dla naszej wiedzy pojęciowej. Każda z takich reprezentacji ma możliwość przyczynowego oddziaływania na inne, ze względu na swoją składniową charakterystykę. Oddziaływanie pomiędzy reprezentacjami ma – jak w przypadku maszyny Turinga – charakter algorytmiczny. Rezultatem istnienia takiego mechanizmu jest bardzo duża skuteczność naszych operacji mentalnych. Zdania wypowiedziane, usłyszane czy zapamiętywane przekształcane są na pojęcia, co odpowiada wybiórczości naszych interakcji ze światem. Pojęcia uruchamiają odpowiednie reprezentacje, te zaś są przekształcane przez odpowiedni mechanizm.
Bezrefleksyjność tego procesu decyduje o jego skuteczności, zaś jego efekt końcowy może nas olśnić, choć niekoniecznie będzie można o nim powiedzieć. W końcu język, choć giętki, nie zawsze może powiedzieć wszystko, o czym pomyśli głowa.

http://www.granicenauki.pl/index.php/pl … ym-myslimy

http://ag.108.pl/index.php/video/viewvi … -technika/

* http://www.granicenauki.pl/index.php/pl … na-swiecie

"Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch." Z.H.

wm
Adept
ranks
useravatar
Offline
106 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

Język "Teoretyk - Praktyk"


Pewnego razu William James, ojciec amerykańskiej psychologii, spotkał starszą damę, która powiedziała mu, że Ziemia spoczywa na skorupie olbrzymiego żółwia. Profesor James zapytał ją jak najuprzejmiej potrafił; „Ależ droga pani, co podtrzymuje tego żółwia?"I dowiedział się: „Och, to proste. Ten żółw stoi na skorupie innego żółwia".„Rozumiem" — powiedział profesor James, konsekwentnie  zachowując uprzejmy ton — „Czy byłaby pani łaskawa powiedzieć mi, na czym stoi drugi żółw?"
„To nie ma sensu, drogi profesorze" — odpowiedziała starsza kobieta, widząc że jej rozmówca stara się złapać ją w pułapkę logiki — „To żółw na żółwiu na żółwiu na żółwiu i tak bez końca!"Nie bądźcie pospieszni w naśmiewaniu się z owej damy, albowiem każdy ludzki umysł funkcjonuje w podobny sposób. Być może, jej świat jest trochę bardziej zwariowany, ale tworzą go te same reguły myślenia.
 
Jak zauważa dr Leonard Orr, ludzki umysł zachowuje się tak jakby składał się z dwóch części: Teoretyka i Praktyka.
 
Teoretyk wymyśla przeróżne rzeczy. Potrafi wszystko wymyślić. Nawet to, że Ziemia spoczywa na nieskończonej stercie żółwi. Teoretyk może sądzić, że Ziemia jest płaska lub porusza się w kosmosie.

Z materiału zgromadzonego przez religioznawstwo porównawcze wynika, że Teoretyk może uznać się za śmiertelnego, nieśmiertelnego lub jednocześnie śmiertelnego i nieśmiertelnego (model reinkarnacyjny), czy nawet za nieistniejącego(buddyzm). Może uważać, że żyje w świecie chrześcijańskim, marksistowskim, relatywistyczno-naukowym albo nazistowskim.

Psychiatrzy i psychologowie często obserwuje (ku zmartwieniu innych lekarzy), że Teoretyk jest w stanie wmówić sobie chorobę a nawet zdrowie.

Praktyk ma mniej do roboty. Działa według prostego schematu: to, co Teoretyk wymyśla, Praktyk udowadnia.

Posłużmy się tu złowieszczym przykładem z przeszłości, który doprowadził do jednego z największych koszmarów w dziejach ludzkości: Jeśli Teoretyk sądzi, że wszyscy Żydzi są parszywie bogaci, Praktyk znajdzie na to dowód, Dowiedzie, ze nawet najbiedniejszy Żyd zamieszkujący obskurne getto ma gdzieś ukryte pieniądze. Jeśli Teoretyk sądzi, że Słońce porusza się wokół Ziemi, Praktyk zadba o to, by nasza percepcja dostosowała się do tej myśli. Jeśli Teoretyk zmieni zdanie i uzna, że to jednak Ziemia kręci się wokół słońca, dla Praktyka zmiana dowodów nie będzie stanowić problemu.

Jeśli Teoretyk sądzi, że „woda święcona" z Lourdes wyleczy go z lumbago, Praktyk postara się, by wszelkie sygnały z gruczołów, mięśni i narządów świadczyły o dobrym zdrowiu.
Rzecz jasna, łatwo przychodzi nam godzić się z myślą, że jest to model funkcjonowania umysłów innych ludzi. O wiele trudniej przyznać, że to my sami tak działamy.
Istnieje na przykład przekonanie, że niektórzy ludzie są bardziej „obiektywni" od pozostałych. Według niego przedsiębiorcy mocniej stąpają po ziemi, są bardziej pragmatyczni i „obiektywni". A przecież wystarczy przyjrzeć się ich drobnym gierkom, by zrozumieć, że to nieprawda.

Podobną opinią cieszą się naukowcy, co w zupełności nie pokrywa się, z życiorysami wielkich badaczy. Zazwyczaj byli to pasjonaci, którymi targały  wielkie emocje, a więc i uprzedzenia. Warto pamiętać o tym, że na Galileusza spadły gromy potępienia nie ze strony Kościoła tylko astronomów z establishmentu naukowego. W 1905 roku większość fizyków odrzuciło szczególną teorię względności Einsteina. On sam po 1920 roku nie był w stanie zaakceptować jakichkolwiek aspektów teorii kwantowej, choć popierały ją liczne eksperymenty. Z kolei Edison był tak przywiązany do generatorów prądu stałego, ze przez wiele lat uznawał generatory prądu zmiennego za niebezpieczne, wbrew zgromadzonemu materiałowi dowodowemu.
Nauce blisko do obiektywizmu nie dlatego, że jej prominenci nie podlegają ogólnym regułom psychologii, ale z racji metody naukowej, która na długi dystans przezwycięża indywidualne uprzedzenia.

Możemy tutaj przytoczyć ciekawy przypadek z lat sześćdziesiątych, kiedy to trzy nienależne grupy badawcze „udowodniły", że LSD psuje chromosomy, podczas gdy trzy inne niezależne grupy badawcze nie zanotowały tego oddziaływania. W obu przypadkach Praktyk dowiódł to, co wymyślił Teoretyk. We współczesnej fizyce istnieje siedem eksperymentów potwierdzających bardzo kontrowersyjny teoremat Bella i dwa eksperymenty, które zadają mu kłam. W przypadku badań nad postrzeganiem pozazmysłowym(ESP) od ponad stulecia obowiązuje jedna reguła: badacze pragnący dowieść, że istnieje, czynią to z powodzeniem, badaczom pragnącym udowodnić, że nie istnieje, przychodzi to z równą łatwością.

„Prawda", czy też względna prawda to efekt wieloletnich eksperymentów prowadzonych przez tysiące grup badawczych na całym świecie.
Z perspektywy długiego okresu czasu powoli zbliżamy się do „prawdy obiektywnej".
Z perspektywy krótkiego okresu czasu zawsze sprawdza się reguła:
Cokolwiek Teoretyk wymyśli, Praktyk udowodni.

Reszta jest kwestią namiętności. Im bardziej żarliwie Teoretyk będzie w coś wierzył, tym więcej dowodów zgromadzi Praktyk dla poparcia Nawet najbardziej niedorzecznej tezy, takiej na przykład, że gdzieś w kosmosie istnieje pewien gazowy kręgowiec ("Bóg") czerpiący rozkosz z dręczenia ludzi, którzy nie wierzą w jego religię.
 
 
Niestety, trzeba to powiedzieć: Nie sposób zrozumieć niczego, jeśli się tylko o tym czyta. Dlatego każdy kurs naukowy obejmuje eksperymenty laboratoryjne. I z tej właśnie przyczyny każdy mądry ruch wyzwolenia świadomości postuluje praktykowanie jogi, medytacji, technik konfrontacji itp., podczas których sprawdza się w laboratorium swój układ nerwowy. Dotyczy to również ciebie, drogi czytelniku. Jeśli więc chcesz zrozumieć tę książkę, musisz przerobić w ćwiczenia zawarte na końcu każdego z jej rozdziałów. W celu zrozumienia istoty funkcjonowania Teoretyka i Praktyka zrób co następuje:
 
1. Zwizualizuj jakieś miejsce, które następnie będziesz starał się znaleźć na ulicy. Przez cały ten czas miej jego obraz w umyśle. Zwróć uwagę na to jak szybko je znajdziesz.
 
2.Wyjaśnij ten eksperyment przy pomocy hipotezy „wybiórczej uwagi'", czyli postaraj się przekonać o tym, że wokół nas znajduje się wiele zapomnianych miejsc, które możemy odnaleźć, jeśli skupimy na nich swoją uwagę. Następnie udaj się na poszukiwanie drugiego miejsca.
 
3.Wyjaśnij ten eksperyment przy pomocy alternatywnej hipotezy „mistycznej", powiadającej że „umysł sprawuje kontrolę nad wszystkim". Uwierz  w to, że udało ci się wyczarować to miejsce. Następnie udaj się na poszukiwanie kolejnego miejsca.
 
4.Porównaj ile czasu zajmuje ci znalezienie drugiego miejsca przy pomocy pierwszej hipotezy (wybiórczej uwagi), a ile przy pomocy drugiej hipotezy (umysłu władającego materią).
 
5.Posługując się własną pomysłowością wymyślaj podobne eksperymenty, za każdym razem porównując dwie teorie: „wybiórczej uwagi" (koincydencji) i „umysłu sprawującego kontrolę nad wszystkim" (psychokinezy).
 
6.Unikaj wyciągania pochopnych wniosków. Pod koniec miesiąca ponownie przeczytaj ten rozdział, przemyśl go, nie skłaniając się jednak ku żadnym dogmatycznym wnioskom.
Uwierz w to, że być może jeszcze nie wiesz wszystkiego i jesteś w stanie czegoś się nauczyć.
 
7.Wmów sobie (jeśli sądzisz inaczej), że jesteś brzydki, nieatrakcyjny i tępy. Z tym nastawieniem pójdź na imprezę. Obserwuj w jaki sposób traktują cię ludzie.
 
8.Wmów sobie (jeśli sądzisz inaczej), że jesteś przystojny, pociągający i inteligentny. Z tym nastawieniem pójdź na imprezę. Obserwuj w jaki sposób traktują cię ludzie.
 
9.Następnie przejdź do najtrudniejszego z ćwiczeń, które składa się z dwóch części. Najpierw w przyjrzyj się uważnie dwóm bliskim przyjaciołom i dwóm obcym sobie osobom, starając się rozgryźć sposób myślenia ich Teoretyków oraz metody działania ich Praktyków. A po tym przyjrzyj się funkcjonowaniu Teoretyka i Praktyka w sobie samym. Jeśli wydaje ci się, że dowiedziałeś się czegoś dzięki wykonywaniu tych ćwiczeń przez pół roku, oznacza to, że kiepski z ciebie uczeń. Po sześciu miesiącach porządnej pracy powinieneś co najwyżej uświadomić sobie, jak mało wiesz.

R. A. Wilson - Powstający Prometeusz

http://pl.scribd.com/doc/156853838/Robe … eteusz-pdf

"Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch." Z.H.

wm
Adept
ranks
useravatar
Offline
106 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

JĘZYK TRANSFORMACJI - DNA


Władimir Poponin- przeprowadził kolejny eksperyment. Wewnątrz próżniowej próbki umieścił grupę cząstek światła zwanych fotonami. Były rozproszone. Następnie do takiej próżniowej probówki włożono fragment kodu DNA i ponownie wpuszczono fotony. Wynik był fenomenalny. Fotony zgromadziły się wokół kodu DNA wzdłuż jego łańcuchów (nitek). PO usunięciu owego fragmentu kodu DNA, fotony pozostały w tym samym układzie jak przed usunięciem kodu DNA!. Jest to znane jako Eksperyment Fantomowego DNA.

Badania Tszyan Kanchzhen  -chiński naukowiec zajmujący się genetyką. Przeprowadzał eksperymenty. Ustawił kaczkę koło kurczaka (w oddzielnych pojemnikach przedzielonych miedzianymi rurkami). Następnie ostrzeliwał mikrofalami ową kaczkę, które przez nią przechodziły i trafiały na kurczaka, mający w łonie jajeczka. Owy kurczak wysiadywał jaja z których wykluwało się tzw. Kacz-kura!. Zmiany w rzekomym kurczaku były nazbyt widoczne! Płetwy pomiędzy palcami, dziwnie wyglądającą głowę., zmiana pozycji oczu, dłuższy dziób itp…”Ostrzelał” 500 jaj. 480 z nich się wysiedziało.
80% posiadało płaską, kaczo ukształtowaną głowę90% posiadało zmianę pozycji oczu.25% posiadało płetwy pomiędzy palcami.

Dr. Peter Gariaev - rosyjski naukowiec, ojciec „genetyki falowej” odkrył kilka interesujących rzeczy dotyczących struktury i powstawania DNA.Przeprowadził eksperyment: skierował wiązkę lasera na embrion salamandry, po czym pozostałą część wiązki wraz z zawartym w tej fali wzorcem DNA embrionu skierował na żywy embrion żaby. Embrion tej żaby całkowicie przekształcił się w salamandrę, która wyrosła w pełni ukształtowana i rozmnażała się z innymi, nie posiadając żadnych problemów typowych przy łączeniu genów. Dosłownie przekształcił żabę w salamandrę. Energią.


Twierdzi on bowiem że DNA jest wynikiem kreacji dzięki fali, a więc jest pochodną częstotliwości i jest ściśle z nią związane.


John Hewks – antropolog z Uniwersytetu w Wisconsin studiował „selekcję pozytywną”. Odkrył, że w ciagu 5000 lat, nasze DNA ulepszyło się 100x szybciej niż w całej historii człowieka. Jesteśmy teraz bardziej genetycznie inni, od ludzi sprzed 5000 lat (tj: Sumerowie, Indianie itp.).

W latach 60 – tych, kiedy badania nad inteligencją trwały już od dobrych 30 lat i pojawiły się możliwości porównań między pokoleniami, zauważono, że wyniki systematycznie wzrastają w kolejnych pokoleniach.

James Flynn – z Uniwersytetu Otago i opisał owe zjawisko w 1987 r. Dane zebrane przez Flynna świadczyły o tym, że wzrost średniego IQ (miernik ilorazu inteligencji z ang. intelligence quotient) postępuje stale i we wszystkich badanych krajach jednocześnie  Przeciętnie zwiększa się o 3 pkt co dekadę!.


Wniosek: Nasze DNA jest czułe na efekty fal kwantowych, (pochodne częstotliwości) tj: podatne na linie energetyczne tworzące światło- energię!  Mało tego ta zmiana struktury ciągle trwa. Spontanicznie powstawanie Życie, oznacza, iż musi istnieć w kosmosie fala/e przenikająca Ziemie, która to powoduje. Fala taka  musi zatem sama w sobie zawierać inteligencję.



http://www.bibliotecapleyades.net/cienc … tica04.htm
http://ripsonar.wordpress.com/2013/10/2 … st-faktem/

"Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch." Z.H.

wm
Adept
ranks
useravatar
Offline
106 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Re: Oprogramowanie membrany percepcyjno-ekspresyjnej

https://www.fotosik.pl/zdjecie/pelne/8902d10a147653be

"Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach, wśród odwróconych plecami i obalonych w proch." Z.H.

wm
Adept
ranks
useravatar
Offline
106 Posty
Informacja o użytkowniku w postach
Nie posiadasz uprawnień do zamieszczenia tu postu

Informacje forum

Statystyki:
 
Ilość wątków:
243
Ilość sond:
5
Ilość postów:
1919
Forum jest nieaktywne:
Użytkownicy:
 
Zarejestrowani:
210
Najnowszy:
uojohuripten
Zalogowani:
0
Goście:
46

Zalogowani: 
Nikt nie jest zalogowany.

Legenda Forum:

 wątek
 Nowy
 Zamknięty
 Przyklejony
 Aktywny
 Nowy/Aktywny
 Nowy/Zamknięty
 Nowy przyklejony
 Zamknięty/Aktywny
 Aktywny/Przyklejony
 Przyklejony / Zamknięty
 Przyklejony/Aktywny/Zamknięty